Forum Forum fanów US 5 Strona Główna


Forum fanów US 5
Forum fanów US 5
Odpowiedz do tematu
Oluś
Moderator


Dołączył: 29 Sty 2006
Posty: 1230
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

uwaga uwaga... w końcu podjęłam swoje własne wyzwanie Laughing
nie będę robić żadnych zbędnych wprowadzeń..jak przeczytacie, to skomentujcie jak wam się to widzi Wink a póki co...enjoy it Wink


Był ciepły, czerwcowy poranek. Zostało jeszcze jakieś dwa tygodnie do końca roku szkolnego...
Tego dnia Oluś i Madzi miały bardzo wiele do zrobienia.
Przemierzały swoją małą wieś w poszukiwaniu różnych fatałaszków.
-O..jaka ładna różowa bluzka..-zachwycała się Madzi, grzebiąc między wieszakami.
-RÓŻOWA?-powtórzyła z odrazą Oluś-Weź mnie kobieto nie załamuj..
-No co??Mi się podoba-stwierdziła z zadowoleniem Madzi, kierując się w stronę przymierzalni.
-Jak Chris cię zobaczy to pomyśli, że jakaś barbie jesteś-skomentowała Oluś, wybuchając śmiechem.
Kilka osób spojrzało się na nią jak na wariatkę.
-Ok., biorę..ile mam razem bluzek? SZEŚĆ!!-podniecała się Madzi.
-Z czego cztery różowe-wtrąciła Oluś-Ja mam lepsze..
-Akurat! Różowy rulezz!!-zawołała, gdy opuszczały sklep.
-Zamknij się, bo mi siary narobisz.
I obie zaczęły się brechać i kłócić ze sobą.
-OK., to ja pójdę do siebie i..
-Nie no, chodźmy do mnie, tam się zrobimy na bóstwo-poradziła Madzi.
-A twoja siora jest?
-Olka? Pewnie taa..
-Łeeeee.....zwała. Joke-zażartowała Oluś.
Dziewczyny po jakichś dziesięciu minutach doczłapały się do domu Madzi.
-Nie mogę uwierzyć, że za dwie godziny jedziemy do Niemczech..-mówiła z entuzjazmem Madzi, puszczając na fulla ,,Just because of you”.
-Walnęło cię!?!? Zciszaj to!-oburzyła się Oluś.
-Oj tam cicho, starszych nie ma, więc nie ma powodów do zmartwień-zapewniała.
-Ty zamiast całować Chrisa na plakacie mogłabyś się porządnie pomalować-mruknęła Oluś, czesząc włosy.
-Ta, jasne.
-No TA JASNE!
-A jak niby??
-Chodź downie to cię pomaluję..
-Buahahaha. W życiu!-wybrechała ją.
-Nie to nie...Radź sobie sama-Oluś wystawiła jej język, po czym wzięła ciuchy i poszła do drugiego pokoju się przebrać.
-I jak wyglądam?-spytała Madzi, gdy tylko Oluś wróciła do jej pokoju.
Miała na sobie dżinsy z różowymi ozdobieniami i różową bluzeczkę. Do tego sportowe buty i torebkę...białą.
-Mogę już oślepnąć?-spytała Oluś, spod zwężonych oczu.
-Bardzo śmiesznie!
-No co, może powiesz, że wyglądasz lepiej ode mnie?-śmiała się.
-No pewnie-podniecała się Madzi.
W końcu nadeszła godzina wyjazdu. Dziewczyny wsiadły do pojazdu wujka Madzi i wyruszyły w drogę...
-Ja się chyba wracam..-Oluś zaśmiała się nerwowo.
-Czyś ty kobieto oszalała!? Nie ma mowy. Nie możesz zrobić tego Richiemu!
-Nic by nie stracił-wystawiła jej język.
-No nie wiem..
-Ale ja wiem!
-Tak, ty wszystko jak zwykle najlepiej wiesz!-przedrzeźniała ją Madzi.
-A może ty??
-OK., cicho, bo zaraz mój wujek sobie coś pomyśli..
Po kilku godzinach wujek Madzi zatrzymał się w końcu w Berlinie.
Otoczenie wyglądało imponująco.
-Jak tu czysto..-zachwycała się Oluś.
-Nie to co u nas,nie? Dzięki wujku!!
-Nie ma sprawy-odpowiedział. Pożegnały się z nim, po czym wyjęły mapę i zaczęły szukać drogi do hali, w której miał odbyć się koncert US 5...
-Nie mogę w to uwierzyć. Weź mnie uszczypnij!-emocjonowała się Oluś.
-A ja mogę?? Boże...dobrze wyglądam?
-Dobrze-uśmiechnęła się do niej.
-Chyba tam padnę jak zobaczę Chrisa..
-A ja zrotflam.

CDN.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
MadzieQ
Administrator


Dołączył: 25 Sty 2006
Posty: 1970
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Świdwin

Cztery różowe bluzki, biała torebka (taaa... TOREBKA? Razz ), dżiny z czymś różowym? Razz My w BOUTIQUE te zakupy robiłyśmy? xD Bez przesaydzmu, aż tak bym się nie ubrała... Very Happy (zROTFLałam się Razz )

- Jasne, raczej zemdlejesz - Madzi jak zwykle ją przedrzeźniała.
- Ty... Co tam się stało, że tyle policji i straż...? - Oli wskazała na tłum znajdujący się jakieś 10 m od nich.
- To na pewno ochrona... Nie wiem, po jaką cholerę straż dali, ale... - W tym momencie zauważyły i usłyszały jadące w kierunku zbiegowiska karetki na sygnale. - Jezu, Oli, coś się stało! - Madzi jak zwykle w takich sytuacjach panikowała.
- Chodź, podejdziemy bliżej, może się czegoś dowiemy.
- Ehe... Z naszym niemieckim na peeewno... A poza tym jeśli zobaczę krew, to dobrze wiesz, że mogę zemdleć.
- Ehhh... Masz rację... O! Poczekaj, idzie jakiś facet stamtąd... Może się z nim dogadamy... Ty pierwsza!
- O nie, nie... Ja nie umiem niemieckiego!
- Jeśli ty nie umiesz, to ja tym bardziej! Dawaj! - I wypchnęła biedną i zdenerwowaną Madzi do przodu...
- E... Entschuldigung! Können Sie bitte uns sagen, was ist das? - Nie wiadomo jakim cudem, wypowiedzenie tego zdania zajęło Madzi tylko niecałe pół minuty .
- Na klar! US 5 haben den Autonfall gehaben... Die Konzerten sind abberufte... Entschuldigung, aber ich muss gehen... Auf Wiedersehen!
- Danke! Auf Widersehen!
- I co, i co, i co? Niewiele zrozumiałam, bo tak szybko mówił... - Oli była ciekawa, o co chodzi.
- Mieli wypadek samochodowy... - Madzi nie chciało się więcej mówić, tylko zaciągnęła Oli na najbliższą ławkę i siedziały chwilę w milczeniu. Nagle Oli podniosła się. - Gdzie ty idziesz, kobieto?! Ja tu w żałobie a ty co? Koncerty i tak odwołane...
- No dobra! A nie chcesz ich zobaczyć?! Przecież nie po to tu jechałyśmy przez pół świata, żeby odjechać po zobaczeniu niemieckiej karetki... - I poszła dalej.
- Czekaj! Ale co ty chcesz zrobić?! Przecież i tak wiozą ich już do szpitala... - Oli ,nie zważając na nic, bez słowa wepchnęła Madzi do najbliższej taxówki i wiedząc, że ta i tak nic z siebie nie wydusi niewiele myśląc palnęła:
- Za tamtą karetką! Tylko szybko, bitte!
- O... Panienki z Polski? - Taxówkarz najwidoczniej też był Polakiem. - Już się robi!
W ciągu 15-minutowej "podróży" zdążyły się dowiedzieć, że pan ma na imię Henryk i mieszka z rodziną w Niemczech już od 15 lat, ale zawsze chętnie odwiedza Polskę.
- Dziękujemy panu bardzo! - Powiedziały wysiadając przed szpitalem.
- No... Jesteśmy... A teraz co, pani inteligentna? - Madzi z ironią spojrzała na Oli.
- Ja nie gadam! Spytaj się w recepcji, gdzie leżą.
- A czego nie ty? Jak zwykle najgorsze dla mnie! A poza tym na pewno informuja tylko rodzinę...
- Ehhh... Masz rację... - Oli powoli zaczynał opuszczać optymizm... Ale Madzi nie byłoby Madzi, gdyby czegoś nie wymyśliło! - Co ty robisz, dziewczyno?! - Olka stuknęłą Madzi w czoło, gdy zobaczyła, że ta wkłada sobie torebkę pod bluzkę.
- Skoro juz tu dotarłyśmy, to nie możemy się wycofać! Chodź! - Oli stanęła jak słup soli, więc Madzi prawie siłą zaciągnęła ją pod recepcję.
- Entschuldigung, ich will weißen, wo liegt Chris Watrin.
- Hmmm... Sind Sie auf ihn Familie?
- Noch nicht, aber wir heiraten bald und wir werden Eltern sein. - Madzi uśmiechnęła się do recepcjonistki i pokazała na "brzuch". - Und das ist mein Schwester.
- Ohh... OK... Er liegt in Saal numer 23.
- Danke schön! - Odeszły od recepcji i Oli od razu zaczęła się brechać.
- Jezu, ty to jesteś zdolna... Ja bym na to tak szybko nie wpadła.
- No wiesz... Lata praktyki...

C.D.N.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
MadzieQ
Administrator


Dołączył: 25 Sty 2006
Posty: 1970
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Świdwin

Serio świetne? Laughing Bez Oli bym sobie nie poradziła, bo nie wiedziałam, jak zacząć Very Happy
I wcale mnie nie porąbało z tym udawaniem, inaczej by mnie nie wpuścili, nie?? Razz
A... I napiszcie, czy mam tłumaczyć nie-polskie wypowiedzi Very Happy

Madzi i Oli po kilku minutach (klinika była ogromna) znalazły salę 23.
- Jezu, Olka... Ja tam nie wejdę! A jak wejdę, to zemdleję!
- A ta znowu swoje... Wchodzimy! - Powiedziała Oli, zapukała do drzwi i stanęła za Madzi.
- Ist das meine Frau? - Widocznie pielęgniarka zdążyła już poinformować Chrisa o odwiedzinach, a tego nigdy nie opuszczał humor. - Treten sie bitte ein.
- No idź! - Oli otworzyła drzwi i wepchnęła oniemiałą Madzi do środka.
- Hallo, Schatz! - Powiedział niezwykle poważnie. Zapewne chciał zachować pozory przy pielęgniarce. - Können Sie gehen aus, bitte? - Zwrócił się do niej.
- Ja, klar! - odpowiedziała i wyszła. Zaraz jednak otworzyły się drzwi. - Wenn wirst du...
- Ja, ja... Ich weiss, danke! - Przerwał jej w pół zdania i uśmiechnął się. Pod Madzi ugięły się kolana.
- Wiedziałam, że tak będzie. - Mruknęła Oli pod nosem.
- Was hast du gesagt?
- Langsam, bitte... - Było to jedno z niewielu "zdań", które Oli umiała wypowiedzieć bezbłędnie. Madzi zaczęła się śmiać. "Was?" i "co?" zabrzmiały niemal jednocześnie.
- Ihr sind so putzig! - Oli skrzywiła się, bo praktycznie niczego nie zrozumiała. Madzi więc powtórzyła po polsku. - Powiedziałam, że jesteście strasznie zabawni. - Po chwili zwróciła sie do Chrisa: - Wie spürst du? Bist du OK?
- Ja... Es ist nicht bad, aber ich muss einige Tagen hier stehen...
- Ohhh... Schade... Du bist so unheilig...
- I'm sorry, but can you talk in English? I don't understand you!!! - Wtrąciła się Oli.
- Yeah, sure! - Znowu się uśmiechnął. - You had good idea to come here. It's one of the reasons, why I'm talking to you... I know you just few minutes, but I can see, that you're not one of these loud fans, who scream "I love you" in city...
- Really? So you like us? - Madzi jak zwykle w takich sytuacjach musiała coś palnąć. I jak zwykle z uśmiechem na ustach.
- Yeah, It seems that - również z uśmiechem odpowiedział Chris. Przez chwilę patrzyli sobie prosto w oczy. Pierwsza do rzeczywistości powróciła Madzi i spuściła wzrok. - Eee... Sit, please! - Na nic lepszego nie było go w tym momencie stać.
- Yeah, sure... But it's just one chair... - Madzi wepchnęła Oli na stołek, a sama upatrzyła sobie dogodniejsze miejscie. - Can I sit near you on bed? - W tym momencie Oli zaczęła się krztusić, żeby nie pokazać, jak bardzo chce jej się śmiać.
- Of course! Come on - Chris wyraźnie wyglądał na zadowolonego. Madzi niewiele lepiej.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Oluś
Moderator


Dołączył: 29 Sty 2006
Posty: 1230
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

-Uhm..well you guys have had an accident..Are the others OK?(Więc mieliśmy wypadek..Czy z pozostałymi wszystko w porządku?)
Chris uśmiechnął się lekko.
-Yeah they're fine..actually I'm most injured. My rib's broken. (Tak..nic im nie jest. Faktycznie jestem najbardziej poszkodowany. Mam złamane żebro).
Madzi zmartwiła się.
-Oh..it must have hurt. (O..to musi boleć)
-Yeah, a bit, but it'll be okay-zapewniał. (Tak,trochę,ale będzie ok)
-Where are the others? (Gdzie są pozostali?)
-They're next to the room I'm in-odparł. (Są w pokoju obok)
-Have they anything broken too? (Czy też mają coś złamanego?)
-Guess they're only bruised. (Chyba są tylko posiniaczeni)
-Have you seen one another?-spytała Madzi. (Widzieliście się?)
-Yes, they're comin' in a while(Tak,zaraz przyjdą)-uśmiechnął się-To see me. A nurse told me they're worried about me..And menager told them not to worry,but ya know how is it to be.. (Żeby mnie zobaczyć. Pielęgniarka powiedziała mi, że się o mnie martwią..A menadżer powiedział im, żeby się nie martwili, ale wiecie jak to jest..)
-I think that's quite normal they worry about you(Sądzę, że to całkiem normalne, że się martwią)-Madzi uśmiechnęła się do niego słodko. On oczywiście odwzajemnił.
-I know, that's why I love them!(Wiem, dlatego ich kocham!)-zaśmiał się, a dziewczyny zawtórowały mu.
W tej samej chwili do sali weszła pielęgniarka, która się nim zajmowała i powiedziała, że zaraz przyjdzie menadżer z chłopakami.
Oli wpadła w panikę, ale nie mogła dać po sobie tego poznać.
Madzi uśmiechnęła się do niej porozumiewawczo.
-Uff..it's hot in here(Uff..ale tu gorąco)-zauważyła Oli, wachlując sobie ręką.
-That's good ,isn't that(To chyba dobrze, no nie)-mrugnął do niej.
Oli pokiwała tylko głową..
-I hope you're not angry I thought up that fable..(Mam nadzieję, że nie jesteś zły za to, że wymyśliłam tamtą bajeczkę..)-powiedziała cicho Madzi, czerwieniąc się lekko.
-No, I get it well. It's nice to know fans worry about me..(Nie,dobrze to rozumiem..Fajnie wiedzieć,że fani się o mnie martwią..)-uśmiechnął się i Madzi poczuła, że pod wpływem jego uśmiechu odpływa do jakiejś pięknej krainy...Oli chrząknęła, toteż Madzi szybko ,,się obudziła" i wstała z łóżka.
Jak na zawołanie weszli teraz do sali pozostali chłopaki z US 5...
-Hi Chris, what's with that?(Cześć Chris, co z tym?)-zapytał Richie, wchodząc tuż za Jayem.
Chłopaków na moment zatkało, gdy zobaczyli dwie nieznane sobie dziewczyny.
Chris uśmiechnął się szeroko i wygodniej usadowił się na łóżku.
-Just get to know them..They're.. (Poznajcie..to..)
-Magda-dokończyła Madzi, podając rękę Izzy'emu.
-Ola-uśmiechnęła się Oli najbardziej naturalnie jak tylko było ją stać w tym momencie.
-Hi, nice to meet you(Cześć,miło was poznać)-przywitali się po kolei, uściskając dłoń.
-But..how's it possible you're..(Ale jak to możliwe,że jesteście..)-zaczął Izzy.
-Don't ask,please(Nie pytaj,proszę)-Madzi roześmiała się.
-They just heard about the accident and wanted to see what's with us(Usłyszały o wypadku i chciały zobaczyć co z nami)-wyjaśnił Chris.
-Oh..it's nice girls(O..to miło,dziewczyny)-Jay uśmiechnął się do nich.
-Yeah we were going on your concert and people told us about the accident..We came from Poland and we didn't wanna let it through as simple...we really wanted to see you and when we got here we decided to see you..Magda found a nice way to..(Ta, jechałyśmy na koncert i ludzie powiedzieli nam o wypadku..Przyjechałyśmy z Polski i nie chciałyśmy tak łatwo przepuścić...Naprawdę chcieliśmy was zobaczyć i kiedy dotarłyśmy tu postanowiłyśmy to zrobić. Magda wpadła na fajny pomysł,żeby..)-Oli zaczęła się śmiać.
-Don't tell it!(Nie mów!)-Madzi przerwała jej, również się śmiejąc.
-No, I'm not gonna tell them all the truth(Nie,nie zamierzam powiedzieć im całej prawdy)-zaprzeczyła, uśmiechając się.
-But we prefer to know it(Ale wolelibyśmy ją znać)-chłopaki uśmiechali się od ucha do ucha.
-That don't mean a thing you know(Ale to nie ma nic do rzeczy,wiecie)-odparła Oli, nie przestając się śmiać-But after all..we're really glad we could get to know you..Thank you guys, it really means to us a lot.(Ale poza tym..naprawdę cieszymy się, że mogłyśmy was poznać..Dzięki chłopaki,to naprawdę wiele dla nas znaczy..)
-No problem-Richie uśmiechnął się, zatrzymując chwilę dłużej wzrok na Oli. Oli spojrzała na niego w miarę normalnie, ale potem przerzuciła wzrok na Madzi.
-We're glad you're fine..(Cieszymy się, że nic wam nie jest..)-wykrztusiła Madzi.
-Yeah Chris probably gotta stay here a bit longer..(Taa,ale Chris chyba musi zostać tutaj trochę dłużej..)-powiedział Mikel z niezadowoloną miną.
-It's okay, we'll get out in an hour(Spoko,wyjdziemy stąd w godzinę) -mrugnął do nich.
-That's good. Our menager was really afraid of..(To dobrze.Nasz menadżer naprawdę się bał..)-stwierdził Jay.
-Oh..we should go then(Powinniśmy już iść)-zauważyła Madzi, patrząc porozumiewawczo na Oli-Thank you for.. (Dzięki za..)
-Uhm..maybe leave us your telephone number?(Może zostawicie nam swój numer telefonu?)-wypalił Chris-But..if you gotta get back home..(Ale..jeśli musicie wracać do domu..)
Oli i Madzi spojrzały po sobie niepewnie.
-But what's with the concert? It's cancelled,that's right.. (Ale co z koncertem?Został odwołany,to fakt..)
-Our menager told everyone concert will be soon, maybe in two days, hope(Menadżer powiedział wszystkim, że koncert niedługo będzie, może za dwa dni, mam nadzieję)-odpowiedział Richie-Of course if Chris can..(Oczywiście jeśli Chris będzie mógł...)
-Of course I'll can!(Oczywiście,że tak!)-odparł z uśmiechem-When the concert is, we'll call you(Kiedy koncert będzie, powiadomimy was)-obiecał.
-Oh..okay-Madzi pokiwała głową. Oczywiście zostawiły numery swoich komórek chłopakom i życzyły Chrisowi powrotu do zdrowia.
Właśnie wychodziły, gdy Richie spytał:
-You girls have a place to stay? (Dziewczyny,macie się gdzie zatrzymać?)


nie wiem jak to skorygujesz,Madzi. może niech tak zostanie Smile


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
MadzieQ
Administrator


Dołączył: 25 Sty 2006
Posty: 1970
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Świdwin

To Oli ma talent Very Happy Gdyby nie ona, to w ogóle bym nie wiedziała, jak zacząć Razz

Obie wmurowało.
- Eeeeee... - Oli nie było stać na coś lepszego.
- Actually no... (Właściwie nie) - Madzi też była zaskoczona.
- Great! Chris must stay here, so we've got more place... How do you like it?(Super! Chris musi zostać tutaj, więc mamy więcej miejsca... Co o tym sądzicie?)
- Yeah, it's a good idea, but... (Tak, to dobry pomysł, ale...) - Madzi nie była przekonana, ale Oli DYSKRETNIE nadepnęła jej na stopę:
- I like it too. (Mi też się to podoba.)
W tej chwili do pokoju wszedł ich manager.
- Hallo Chris, wie geht es dir? (Cześć, Chris, jak leci?)
- Nicht schlecht (Nieźle) - uśmiechnął się skrzywiony i poprawił się w łóżku. - Das sind Maggie und Alex. Meine Freunden (To Maggie i Alex. Moje przyjaciółki).
Lou spojrzał na nie...

Krótkie, nie? Razz Ale nie chce mi się Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Oluś
Moderator


Dołączył: 29 Sty 2006
Posty: 1230
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

kurde, za szybko dodałam, muszę nanieść poprawki Confused czytajcie TO:

-How'd you gotten here?(Jak się tu dostałyście?)
Dziewczyny spojrzały po sobie, lekko przestraszone, w końcu menadżer chłopaków to facet o niezłych gabarytach..
-Well, it's a long story(To długa historia)-uśmiechnął się Chris.
I opowiedzieli mu po krótce jak doszło do ich spotkania.
-Well um..I don't think it's a good idea,boys..(Cóż nie sądzę, aby to był dobry pomysł, chłopcy..)-zaczął. Oli z Madzi spuściły wzrok-I told some reporters to inform media you're all fine besides Chris and..Doctors will soon tell us if Chris has to stay here longer..You know, we don't know when the concert should take place.(Powiedziałem dziennikarzą, żeby poinformowali media, że nic wam nie jest z wyjątkiem Chrisa i..lekarze wkróce powiedzą nam czy Chris musi zostać tu dłużej. Nie wiemy kiedy koncert powinien się odbyć).
-Guess he has to stay here to cure his rib..(Chyba musi zostać tu, żeby wyleczyć żebro)-odezwał się Mikel.
-I could perform with that broken!(Mogę wystąpić ze złamanym)-stwierdził Chris-It's not as threatening as a broken leg, you all know that(Nie jest takie niebezpieczne jak złamana noga, wszyscy o tym wiecie).
-Okay, we'll talk about it later(Okej, pomówimy o tym później)-odparł Lou, wzdychając-Now boys get outta hospital, reporters wanna ask you 'bout some things. You know what to tell 'em(Teraz chłopaki zbierajcie się, dziennikarze chcą was spytać o kilka rzeczy. Wiecie co im powiedzieć).
-'course!-odparli chórem.
-Hey..but..Alex and Maggie? They..could stay at our apartment?(Hej, ale Ola i Magda..mogą zatrzymać się w naszym mieszkaniu?)-spytał Richie.
-How do you imagine that?(Jak wy sobie to wyobrażacie?)-westchnął Lou-If anyone knew about it, there'd be scandal!(Jeśli ktokolwiek by się o tym dowiedział, byłby skandal!)
-We'll hide 'em well(Dobrze je ukryjemy)-roześmiał się Jay.
-Okay, girls, go out through back exit. I'll get you to their apartment by bandcar(W porządku, dziewczyny, pójdźcie tylnym wyjściem. Zabiorę was do ich mieszkania autem zespołu)-oznajmił menadżer.
Oli i Magda natychmiast się rozpromieniły. Nie mogły uwierzyć, że ten facet ma w sobie tyle życzliwości.
-Okay, fine(Okay, dobrze)-Madzi pokiwała głową.
-We'll meet in apartment(Spotkamy się w mieszkaniu)-zawołał Richie-Keep up Chris!(Trzymaj się, Chris!).
-Thanks guys, see you soon!(Dzięki chłopaki, na razie!)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
MadzieQ
Administrator


Dołączył: 25 Sty 2006
Posty: 1970
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Świdwin

- Oli... Ja go tak tu nie mogę zostawić... - powiedziała Madzi ze smutną miną, kiedy obie wychodziły tylnym wyjściem. - No zobacz... Leży sobie biedaczek sam na sam z telewizorem, nawet nie ma z kim pogadać... - Madzi niebiezpiecznie zaczęły błyszczeć oczy i opadać kąciki ust.
- Tylko mi się tu nie rozbecz teraz! Możemy poprosić Lou, żeby pozwolił nam jeszcze chwilkę zostać, ale nie będziesz tu chyba nocować...? - Oli próbowała ją delikatnie sprowadzić na ziemię. - Co ty żeś znowu wymyśliła? - spytała z nutką niepokoju w głosie, gdy zobaczyła dobrze jej już znaną minę.
- A gdybym tak "poroniła"? - Madzi widocznie była zadowolona z tego pomysłu.
- Taaa... Torebkę?! Kobieto, to najlepsza klinika w zachodnich Niemczech... Myślisz, że się nie skapną?!
- Ale to w domu... A później przywiozą mnie, bo będę osłabiona...
- Jasne... Zrobią ci setki badań, żeby znaleźć powód!
- Eee... No tak... - Madzi zmarkotniała, ale już po chwili znowu niebezpiecznie się uśmiechnęła.
- No nie... Co znowu?!
- Bo zobacz... W "Na dobre i na złe" była kiedyś taka sytuacja, że pozwolili mężowi zostać przy żonie... Mi tez pozwolą! - po czym zwróciła się do Lou - Entschuldigung, ich muss mit die Krankenschwestern sprechen. (Przepraszam, muszę porozmawiać z pielęgniarką.) Warten Sie in das Auto, bitte, OK? (Niech pan poczeka w samochodzie, proszę, OK?)
- Ja, klar. Aber fix, bitte! (Tak, oczywiście. Ale szybko, proszę!)
Madzi i Oli po raz kolejny poszły do recepcji.
- Das ist mich abermals. (To znowu ja.) Ich will fragen, ob darf ich mit Chris hier ste... (Chcę zapytać, czy mogłabym z Chrisem tutaj zos...)
- Wie Fragen! Selbstverständlich! (Co za pytanie! Oczywiście!) Entschuldigung, ich gehe ein Bett präparieren. (Przepraszam, idę przygotować łóżko.)
Madzi wmurował fakt, że tutaj ze służbą zdrowia da się załatwić wszystko sprawnie i szybko. Recepcjonistka poszła, a dziewczyny pobiegły do wyjścia, którym miały opuścić budynek. Lou już na nie czekał przy aucie. Nie była to może limuzyna, ale nieźle wypasiony mercedes.
- Gehen in, bitte. (Wejdżcie, proszę.) - Powiedział i gestem zaprosił je do srodka. Dziewczyny oniemiały z wrażenia, ale nie dały po sobie tego zbytnio poznać.
W trakcie jazdy przypomniało im się, że zostawiły gdzieś bagaże i za Chiny nie mogły przypomnieć sobie gdzie. Lou uspokoił je i powiedział, że były w taxówce, ale kierowca już je przywiózł do mieszkania i są bezpieczne w środku. Wtedy Madzi powiedziała mu o swoim "genialnym" pomyśle. O dziwo nie miał nic przeciwko, a był nawet zadowoloy, że jego podopieczny nie będzie się nudził, gdyż sam niezbyt często mógł go odwiedzać.
Po dojechaniu na miejsce Oli rozgościła się na dobre, a Madzi ze szczęścia nie miała głowy do niczego. Zaczęła skakać po całym mieszkaniu, śmiać się i śpiewać. Niedługo po tym ktoś zapukał do drzwi. Otworzyła Madzi, gdyż Oli miała ręce pełne bielizny.
- Ja? (Tak?) - Powiedziała na widok faceta ubranego jak szofer.
- Ich bin Ihr Fahrer. (Jestem pani kierowcą.) Können wir jetzt fahren? (Czy możemy już jechać?)
- Hmmm... Ich denke ja. (Myślę, że tak) - Powiedziała i wzięła swoje 3 wypchane po brzegi torby.
- Entschuldigung, aber ich nehme Koffer. (Przepraszam, ale ja biorę torby.) - Powiedział i zabrał jej je z rąk.
Gdy dojechali na miejsce (podobnym mercedesem, jak ten Lou), kierowca pomógł jej wnieść pakunki na górę, pod sam pokój i powiedział, że tutaj już ją zostawia, niech sama zrobi niespodziankę Chrisowi. Madzi wzięła 3 głębokie oddechy nacisnęła klamkę i weszła. Chciała krzyknąć "TADAAAAM!", ale w ostatniej chwili się powstrzymała, gdyż zauważyła, że jej idol śpi. Wniosła więc po cichu walizki do pokoju, szybko je wypakowała do szafy stojącej przy przygotowanym dla niej łóżku (a nie było to zwykłe łózko szpitalne, tylko normalne, 2-osobowe łoże, jakie często "grają" w filmach amerykańskich) i stwierdziła, że jest zmęczona. Zresztą nic dziwnego, w końcu przez całą noc nie spała, a na miejscu doświadczyła wielu wrażeń. Wskoczyła więc na łóżko, które zaczęło się chwiać. Przestraszona zeszła z niego, i delikatnie na nie usiadła. Wtedy zorientowała się, że jest to łóżko wodne. Położyła się więc na nie już bez żadnego strachu i szybko zasnęła. Była tak zmęczona, że nawet nie pamiętała, co jej się śniło.
Obudziła się tuż po północy, gdy poczuła delikatny, cieplutki wiatr na swojej twarzy i szyi, który dodatkowo rozwiewał jej włosy. Po przebudzeniu najpierw się preciągnęła, a dopiero po kilku sekundach otworzyła oczy. Wtedy zobaczyła pochylającą się nad nią postać. Już wiedziała, że to nie wiatr ją muskał, tylko oddech TEGO KOGOŚ i to nie wiatr bawił się jej włosami, tylko TEN KTOŚ. Zerwała się nagle i odruchowo zasłoniła kołdrą.
- So... You are real... I thought it was just a dream... (Więc... Ty jesteś prawdziwa... Myślałem, że to był tylko sen...) - Chris z trudem składał zdania, a gdy wypowiedział te kilka wyrazów - zamilkł całkowicie. Madzi jednak była jeszcze lepsza - nie wydała z siebie nawet jednego dźwięku. Chciało jej się tylko płakać - ze szczęścia. Ale bała się, że gdy łza spłynie po jej policzku, wszystko to pryśnie jak bańka mydlana. Nie chciała się też odzywać, żeby nie palnąć jakiegoś głupstwa. Przez kilka dobrych minut patrzyli na siebie nawzajem, a gdy ich spojrzenia przypadkiem się spotykały - spuszczali wzrok na podłogę. Jednym słowem - zachowywali się jak para nieśmiałych, uroczych dzieci. Madzi postanowiła przerwać milczenie:
- Why are you standing? Come on, sit here! (Dlaczego stoisz? Chodź, usiądź tutaj!) - Rzeczywiście mogła lepiej się nie odzywać. Chris stał już prawie kwadrans, więc kilka minut więcej nie zrobiłoby mu wielkiej różnicy. Jednak to nie było kilka minut. Przegadali pół nocy. Tuż przed świtem wyczerpani zasnęli.
Rano do szpitala przyjechali pozostali chłopcy i Oli.
- Hi guys! How were you sleeping? (Cześć wam! Jak spaliście?) - Richie wszedł do ich sali nie zauważając, że śpią. Gdy zobaczył, że leżą w jednym łóżku i na dodatek pod jedną kołdrą, wmurowało go i stanął w przejściu. Pozostali byli w takim samym stanie.
Madzi i Chris przeciągnęli się jak gdyby nigdy nic i dopiero po chwili zorientowali się, o co im chodzi. Roześmiali się, a reszta ze zdziwionymi minami weszła do środka i zamknęła drzwi. Chris pocałował Madzi w czólko, wstał i usiadł na swoim łóżku. Pozostała czwórka podeszła do niego i zaczęli rozmawiać. Tzn. zaczęli po chwili, gdyż nie wiedzieli, jak zacząć. Dziewczyny słyszały tylko pierwsze słowa Richiego:
- Did you and she... Did you... Eee... - Madzi ledwo powstrzymywała śmiech, ale Oli zapytała ją:
- Eee... Madzi... Wy tego... No wiesz... W nocy... Hmmm? - Tym razem nie wytrzymała i zaczęła się tak śmiać, że wszyscy popatrzyli się na nią jak na wariatkę. Tzn. wszyscy oprócz Chrisa, gdyż on domyślał się, o co chodzi i również wybuchnął śmiechem.
- Hey! You can't tell us you're not together! (Hej! Nie możecie nam powiedzieć, że nie jesteście razem!) - Zerwał się Izzy - największy znawca w sprawach damsko męskich. Madzi już miała coś odpowiedzieć, gdy zrobił to za nią Chris:
- Yeah, you're right. (Tak, masz rację.) - Wszystkich (łącznie z Madzi) wmurowało. Ta jednak nie dała po sobie tego poznać i szybko zorientowała się, że to żart, żeby już nie było więcej sugestii i męczących pytań. Przez następne 1,5h rozmawiali ze sobą, aż weszła pielęgniarka i powiedziała, że Chris musi iść na prześwietlenie, a na resztę czeka już samochód - muszą zjawić się na konferencji prasowej. Tak więc Madzi została sama w wielkiej sali. Położyła się na łózku i rozmyślała, jak by to było fajnie, gdyby ten żart wcale nie był żartem... Zresztą w wolnych chwilach własciwie o niczym innym nie myślała.
Po 10 minutach przyszedł Chris i zaproponował spacer po szpitalnym parku. Madzi nie zastanawiając się zgodziła się i założyła swoje ulubione jeansy i T-shirt. Widząc jednak, że Chris ubrał się trochę bardziej uroczyście, pomyślała, że w tym szpitalu znajdują się pewnie same sławy i założyła błękitną, zwiewną sukienkę prawie do ziemi. Gdy Chris ją ujrzał, zakrztusił się z wrażenia.
- So... Let's go! (Więc... Chodźmy!) - Madzi chciała go trochę ośmielić.
Chris otworzył drzwi, damę puścił przodem i wyszli. Park był prześliczny. Usiedli na ławeczce przy fontannie i rozmawiali dobre kilka godzin... Nawet nie zauważyli, że słońce chowa się już za horyzont. Postanowili więc powoli wracać. Gdy doszli do budynku, było już prawie zupełnie ciemno. Kiedy znaleźli się w korytarzu, który prowadził do sali, Chris zasłonił Madzi oczy i powiedział, że ma dla niej niespodziankę. Madzi słyszała, jak otwiera drzwi i poczuła, jak sadza ją na krześle. Wtedy odsłonił jej oczy, a ona zobaczyła całą salę tonącą w czerwieni i mnóstwo świec. Tym razem to ona nie mogła z siebie nic wydusić i nie mogąc nawet oddychać patrzyła na wszystko to przecierając oczy.
- So you like it? (Więc ci się to podoba?) - Chris próbował zacząć rozmowę.
- You're kidding! It's amazing! I never even dreamed about something like that! (Żartujesz! To jest fantastyczne! Nigdy nawet nie marzyłam o czyms takim!)
- So that's great! I've got one more suprise for you... Do you wanna know it now or after the supper? (Świetnie! Mam dla Ciebie jeszcze jedną niespodziankę... Chcesz się dowiedzieć teraz czy po kolacji?)
- Eee... Supper?! I'm not very hungry and I think now will be better. (Eee... Kolacja?! Nie jestem bardzo głodna i myślę, że teraz będzie lepiej.) - Madzi była w takim szoku, że niezbyt wiedziała, co mówi i nie zważała już na poprawność układanych zdań.
Chris praktycznie niewidocznym ruchem sięgnął pod krzesło, wyjął spod niego coś i klęknął przed bladą z wrażenia Madzi.
- Will you be my girlfriend? (Czy zostaniesz moja dziewczyną?) - Wyjął zza pleców ogromny bukiet czerwonych róż i pierścionek wart... Bardzo dużo. Madzi rozwarła swoją paszczękę na oścież i nie wiedziała co odpowiedzieć. Chris nie chciał, żeby zapadła niezręczna cisza, więc, zaczął paplać jak najęty o tym, że gdy pierwszy raz ją zobaczył, ujrzał swój ideał, strzelał komplementami jak z karabinu maszynowego itp.
Gdy po 2 minutach Madzi odzyskała świadomość umysłu, położyła mu palec na ustach, czym dała mu znak, że może przestać, spojrzała mu głęboko w oczy, zbliżyła swoją twarz do niego i pocałowała go w policzek.
- Stand up, please. (Wstań, proszę.) - Powiedziała i posłała mu swój uśmiech firmowy numer 1. Sama też wstała. Wtedy wspięła się na palce i szepnęła mu do ucha: - Yes... (Tak...)


C.D.N.
Oli, nie możesz pisać, co my później robiliśmy, bo z nami nie byłaś Very Happy Ja osobiście chciałabym sie dowiedzieć, co Tyś w tym czasie wyczyniała z Richiem Razz Laughing


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Oluś
Moderator


Dołączył: 29 Sty 2006
Posty: 1230
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PUNKT WIDZENIA OLI Laughing :

Tak więc Oli i Madzi wsiadły do super, wypasionej bryki, jednej z bryk należących do zespołu i ruszyły do mieszkania. Lou prowadził, nie odzywając się, a Madzi i Oli z zafascynowaniem macały skórzane poręcze siedzeń i oglądały widoki z okna.
-Wierzysz w to, co ja?-szepnęła Madzi. Oli przeniosła na nią z lekka oszołomiony wzrok.
-Nie bardzo..-wydukała-Nie mogę uwierzyć, że Richie zaproponował, żebyśmy się u nich zatrzymały i..i że Lou się zgodził...
-Ciekawe na ile się u nich zatrzymamy..-dopowiedziała Madzi.
-Pewnie do odbycia się koncertu..Matko! Na śmierć zapomniałam-zdenerwowała się Oli.
-Co!?
-Musimy powiadomić starszych! I twojego wujka! Nawet nie wiedzą, że koncert się nie odbył-oprzytomniała Oli.
-Masz rację..Ale to w domu!-uspokajała przejęta Madzi.
-Myślisz, że nas nie zabiją? A zresztą, co ja się pytam! Kilka dni szczęścia jest ważniejsze niż potencjalna śmierć-stwierdziła Oli.
-OK, girls, get outta car( Ok, dziewczyny, wysiadajcie).
Madzi i Oli posłusznie opuściły auto. Przed ich oczami ukazał się wysoki budynek. Lou zaprowadził je do mieszkania.
-Feel in like you're home(Czujcie się jak w domu!)-powiedział, uśmiechając się życzliwie-I'll just show ya where you're sleeping(Pokażę wam tylko gdzie będziecie spały). I zaprowadził je do osobnego, niezbyt obszernego, ale przytulnego miejsca, w którym były już przygotowane dwa zapasowe łóżka.
-Thank you very much(Dziękujemy bardzo)-zwróciła się do niego Madzi.
-You're welcome(Nie ma za co)-pokiwał głową-Boys are givin' an interview, they should be here in a half on an hour(Chłopcy teraz udzielają wywiadu, za pół godziny powinni tu być).
-But Chris has to stay in the hospital?(Ale Chris musi zostać w szpitalu?)-upewniła się Madzi.
-Yes, he need to rest, but doctors think he could show up on the concert with the others. Guess it'll be in three days. Broken rib's not just a terrible thing anyway.( Tak, musi odpoczywać, ale lekarze twierdzą, że może pojawić się na koncercie z pozostałymi. Przypuszczam, że odbędzie się za trzy dni. Tak czy owak złamane żebro nie jest taką straszną rzeczą)-puścił do nich oko.
Madzi i Oli uśmiechnęły się.
-Oh..okay-wydusiła Madzi.
-Just inform your guardians you're fine and can stay here to time of beginning of the concert(Tylko poinformujcie swoich opiekunów, że nic wam nie jest i że możecie tu zostać do czasu rozpoczęcia się koncertu).
-Oh..yeah, sure!-Madzi pokiwała tylko głową. Oli była bardziej wyluzowana.
-I'm off then. Gotta go to guys(Już idę. Muszę jechać do chłopców)-powiedział, kierując się do wyjścia-Just remember about stayin' here and waiting for guys, ok?(Tylko pamiętajcie, żeby zostać tu i czekać na chłopców, ok?)
-Of course, don't worry!(Oczywiście, proszę się nie martwić)-zawołała Oli.
-Mr..Lou..-wykrztusiła Madzi.
-Yes?-mężczyzna odwrócił się przed drzwiami.
-Could I..could I visit Chris?..Thought he'd be glad if someone visited him..(Czy..mogłabym odwiedzić Chrisa? Pomyślałam, że cieszyłby się, gdyby ktoś go odwiedził..)
-Oh-menadżer zespołu uśmiechnął się-Sure, go ahaed. I'll be in touch with him, though.(Nie no jasne. I tak będę z nim w kontakcie).
-Thank you..-Madzi rozpromieniła się-See you later!(Do zobaczenia!).
-Bye girls!-odparł, po czym wyszedł.
Madzi i Oli zaczęły krzyczeć i latać po całym mieszkaniu.
-Nie mogę w to uwierzyć!!!-darła się Oli, skacząc po swoim łóżku.
-A ja mogę!? Szybko, rozpakowujmy się!-ponaglała Madzi. Oli otworzyła swoją torbę i zaczęła się wypakowywać.
-Ale mamy wypasioną szafę. Już nawet nie ważne, że to taka nora-podniecała się Oli.
-Tiaaaa!! Buahaha-Madzi śmiała się naokrągło.
- Trza starszych poinformować! Now!(Teraz!).
-Masz rację!-zawołała Madzi, po czym czym prędzej wyjęła komórkę i wykręciła numer do wujka.
-I jak?-spytała Oli. Łaziły właśnie po salonie.
-Powiedział, że ok, że jak będziemy wracać, to przyjedzie po nas-westchnęła-Tylko boję się, że mama..
-Ok, dzwoń do swoich, ja do swoich-powiedziałam, po czym wyszłam.
Po kilku minutach...
-Moja mama jest w szoku, nie może uwierzyć, że ich poznałyśmy..i w to całą sytuację z przełożeniem koncertu, że zatrzymałyśmy się u nich-wymieniała na jednym tchu Oli.
-A moja zaczęła się na mnie drzeć!-zawołała Madzi-Ale że rozumie i że najpóźniej pięć dni i mamy wracać do domu. Kurde! Mogłam nie mówić, że koncert za trzy dni!
-Ej ale normalne..-zmarkotniała Oli-Nie mogłybyśmy zostać dłużej bez względu na to, jakbyśmy chciały...
-A..masz rację-odezwała się po chwili Madzi.
-Ale co tam!-zawołała wesoło Oli-Chodź, pomóż mi rozpakować rzeczy. To żarcie trzeba gdzieś schować..
-A przepraszam bardzo, wzięłaś jakieś majtki?-spytała Madzi, wybuchając śmiechem.
-No! Trzy pary!-odparła, po czym również się roześmiała.
Po jakiś pięciu minutach rozległ się dzwonek do drzwi. Oli właśnie składała majtki w twórcze kosteczki.
-O! To chyba kierowca!-zawołała Madzi, po czym pobiegła otworzyć. Po chwili przyleciała.
-Jadę!-zawołała, biorąc swoje rzeczy.
-Ok, ale chyba wrócisz dzisiaj, co?-przeraziła się Oli, po czym roześmiała się.
-No wiesz, postaram się-Madzi puściła do niej oko-Tylko nie wychodź nigdzie i czekaj na pozostałych. Powinni zjawić się lada chwila.
-Jasne! Na razie!
I wyleciała z mieszkania, aż się kurzyło. Oli właściwie nie wiedziała co ze sobą zrobić. Nie chciała łazić po całym mieszkaniu, bo czuła się jakoś obco i nieswojo, a np. o grzebaniu w rzeczach chłopaków to już w ogóle nie było mowy. Postanowiła zajrzeć do kuchni. Przestronne wnętrze i wypasiony sprzęt do gotowania. Na pewno mają lodówkę pełną żarcia, pomyślała. I nie pomyliła się. Chłopcy zaraz mieli przyjechać, więc na pewno będą głodni..I w tej chwili usłyszała pukanie do drzwi. Czym prędzej się ogarnęła i poszła im otworzyć.
-Hi..see you're glad(Cze..widzę, że jesteś zadowolona)-zażartował Izzy na wejściu.
-Yeah, sure!(Ta, jasne!)-roześmiała się.
-Lou showed you everything?(Lou wszystko wam pokazał?)-spytał Jay.
-Yes, he did(Tak..)-wydukała.
-And where's your friend?(A gdzie twoja przyjaciółka?)-Richie uśmiechnął się do niej.
-Oh..she..she's just gone to the hospital..(Ona..właśnie pojechała do szpitala)-Oli uśmiechnęła się z trudem. Chłopcy spojrzeli po sobie tajemniczo-Oh, you know. She just wanted to visit Chris(Och, wiecie. Po prostu chciała odwiedzić Chrisa).
-But um..you just were there half of an hour ago(Ale..byłyście tam pół godziny temu)-zauważył Jay. Wszyscy weszli do kuchni i chłopcy wyjęli swoje napoje.
-Well..at times I don't get her too(Cóż..czasami też jej nie rozumiem..)-uśmiechnęła się, próbując rozładować sytuację.
Chłopcy zaczęli się śmiać.
-Yeah, right. We know it(Tak, racja. Znamy to)-zgodził się Izzy-Wanna drink something?(Chcesz się czegoś napić?).
-No..thanks(Nie..dzięki)-pokręciła głową.
-I don't know how you but i'm starving(Nie wiem jak wy, ale umieram z głodu)-poinformował Richie-Let's see..Whatcha wanna eat?(Spójrzy..co chcecie zjeść?)
Pozosytali zaczęli zajmować miejsca przy stole.
-Yy..chicken?(Yy..kurczak?)-zaproponował Mikel, upijając łyk wody niegazowanej.
-Just wait for Chris with that(Poczekajcie z tym na Chrisa)-uśmiechnął się porozumiewawczo-Maybe ask our lady. Alex, what do you fancy to eat?(Może zapytać naszej pani. Alex, na co masz ochotę?)
Oli zmieszała się trochę.
-Whatever(Cokolwiek)-uśmiechnęła się-Maybe..have you any pasta?(Może..macie jakiś makaron?)-wstała.
-Yeah, guess it's been there(Tak, chyba był tam)-odparł Jay, wskazując na jedną z szafek.
-I could make an Italian pasta(Mogę zrobić włoski makaron)-oznajmiła-What do you think of it?(Co o tym myślicie?)
-Yeah..i'd love it!(Taak, z przyjemnością!)-Izzy uśmiechnął się ochoczo.
-Ok. Just gimme products(Ok, tylko dajcie mi produkty).
-I'll help you(Pomogę ci)-zaofiarował się Richie, po czym nachylił się, żeby wyjął garnek.
-Okay, cook it guys and when it's done, call us out(Okay, gotujcie, a jak będzie gotowe to nas zawołajcie)-uśmiechnął się Jay, po czym zaczęli zbierać się w kierunku wyjścia.
Richie i Oli roześmieli się.
-Just hopin' they..like pasta(Mam tylko nadzieję, że lubią makaron)-uśmiechnęła się, wzruszając ramionami.
-Don't worry. They can eat everything(Nie martw się. Zjedzą wszystko).
Tak więc Richie i Oli zaczęli wyjmować produkty potrzebne do zrobienia włoskiej pasty. Richie nastawił wodę w garnku, a Oli zaczęła przygotowywać sos.
-So..you're sure the concert will be in two days?(Więc..jesteście pewni, że koncert odbędzie się za dwa dni?)-spytała, przerywając ciszę.
-Yeah, we hope so(Tak, mamy taką nadzieję)-odparł-Did you inform your gurdians about this whole situation?(Poinformowałyście opiekunów o tej całej sytuacji?)
Oli roześmiała się cicho.
-Yeah, we did. Luckily they let us to leave..but we have to return in a few days..(Tak. Na szczęście pozwolili nam zostać..ale musimy wracać za kilka dni..).
-That's pity(Szkoda)-mruknął. Przez chwilę ich spojrzenia spotkały się, ale Oli szybko przerzuciła wzrok-You can put the pasta in(Możesz już wrzucać makaron)-wydukała.


CDN.

Laughing


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Oluś
Moderator


Dołączył: 29 Sty 2006
Posty: 1230
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

-Where have you learnt cook so good?(Gdzie tak dobrze nauczyłaś się gotować?)-spytał, przyglądując się, jak miesza sos.
-Well..i don't really cook good at all. Really not(Cóż..tak naprawdę wcale dobrze nie gotuję. Naprawdę nie).
-But you can make an Italian pasta(Ale umiesz zrobić włoską pastę)-uśmiechnął się pod nosem. Oli odetchnęła, próbując nie skupiać się na jakiekolwiek bliskości, która teraz między nimi zapanowała.
-Yes, actually..I can make it, but..nothing else really good like it.(Tak..faktycznie, potrafię to zrobić, ale..nic innego dobrego jak to)-stwierdziła-We can wait now until tomatos are done(Możemy poczekać aż pomidory będą dobre).
-It looks really nice(Wyglądają naprawdę nieźle)-stwierdził, zaglądając do patelni-I'm sure it's gonna be delicious(Jestem przekonany, że będzie przepyszne).
-You bet it(No pewnie)-roześmiała się.
-Maybe..let's go and check what guys doing(Może chodźmy sprawdzić co chłopaki porabiają)-chrząknął.
-Yeah-zgodziła się.
Poszli zatem do salonu, gdzie Jay, Izzy i Mikel siedzieli na kanapie i śmiali się głośno.
-What are you watching?(Co oglądacie?)-spytał.
-O hi..meal's done?(O cze..żarcie gotowe?)-zażartował Izzy.
-Not yet(Jeszcze nie)-odparła Oli, uśmiechając się mimowolnie.
-We're watching a really stupid comedy..(Oglądamy naprawdę głupią komedię)-próbował wyjaśniać Jay, zwijając się ze śmiechu.
-With a kind of deviation(Z pewnym rodzajem zboczenia)-dodał Mikel, klepiąc się po brzuchu.
-What the hell is it?(Co to do diabła?)-Richie uśmiechnął się szeroko i chwycił za program telewizyjny-Uh huh...Scary movie 4(Acha..,,Straszny film 4")-pokiwał głową-Gotta watch it too(Też to muszę obejrzeć).
-I'll check the sauce(Sprawdzę sos)-odezwała się Oli, kierując się w stronę kuchni.
-She's nice, isn't she?(Jest fajna, nie?)-spytał Richie zciszonym głosem.
-Yeah..it looks like she is(Taa, na taką wygląda)-Mikel pokiwał głową.
-And she can cook and that's the plus of being here!(I umie gotować, a to plus bycia tutaj)-zażartował Jay.
-I just wonder what are their purposes(Zastanawiam się tylko jakie mają zamiary..)-dodał Mikel.
-Purposes?(Zamiary)-zdziwił się Richie-What you talkin' about(O czym ty mówisz).
-Can't you see it?(Nie widzicie)-wzruszył ramionami-That Maggie went to the hospital..just to see Chris. No matter that she saw him one hour ago...Isn't it odd(Tamta Magda pojechała do szpitala po to, żeby zobaczyć się z Chrisem..Nie ważne, że widziała go godzinę temu..Czy to nie dziwne).
-She's a fan..fangirl(Jest..fanką)-westchnął Jay-Don't forget it(Nie zapominaj o tym).
-Yeah, of course she is, but...it seems like she really wanna know him better..(Taa, jasne, że jest, ale..wydaje się, jakby naprawdę chciała go lepiej poznać)-twierdził Mikel.
-Ohhhhh....what do you mean(O co ci chodzi)-Jay uśmiechnął się szeroko-Jealous or what?(Zazdrosny czy co?)
-No..I'm not jealous!(Nie..nie jestem zazdrosny!)-żachnął się mulatek.
-I don't think it's bad or ain't right(Nie sądzę, żeby było w tym coś złego lub nieodpowiedniego)-odparł Richie-Chris just wanted to be kind..That's why he let 'em to stay here. They came from Poland and got nowhere to stay(Chris po prostu chciał być miły..Dlatego pozwolił im tutaj zostać. Przyjechały z Polski i nie miały się gdzie zatrzymać)-przekonywał-Besides, Lou agreed with that so I can't see any problems(Poza tym Lou się zgodził, więc nie widzę żadnych problemów).
-I don't see them too(Ja też ich nie widzę)-wtrącił Mikel-But..that girl..Maggie..she's..i don't know. Maybe she just wants to know her idol(Ale..ta dziewczyna, Magda jest..nie wiem. Może chce po prostu poznać swojego idola).
-Yes, that's a point for sure!(Tak, w tym rzecz zapewne)-zawołał wesoło Izzy, zrywając się z kanapy-Something smells good, doesn't it?(Coś ładnie pachnie, nieprawdaż?)
-Hey guys..!-zawołała Oli, wychylając się z kuchni-The meal's done(Posiłek gotowy).
-Brilliant!(Wspaniale!)-zawołali.
~~~
-Mmm..delicious(Pyszności)-przekonywał Izzy-Really, really good(Naprawdę dobre).
-Thank you-uśmiechnęła się.
-Oh, excuse me(O, przepraszam)-odezwał się Richie, wstając-Lou's calling(Lou dzwoni).
-What did he say?(Co powiedział?)-zainteresował się Jay.
-He said we have to get up tomorrow early and take Chris together from hospital, then we have trial before the concert(Powiedział, że musimy pojutrze wcześnie wstać i zabrać Chrisa ze szpitala, potem będziemy mieć próbę przed koncertem).
-Uh huh..okay. Everything's clear(Acha..okay. Wszystko jasne)-Izzy pokiwał głową, pałaszując swoją porcję-I wanna add myself(Chcę sobie dołożyć)-uśmiechnął się szyderczo do Oli.
-Oh..yes of course! Help yourself(Tak, oczywiście. Częstuj się)-zawołała-Just eat everything if you like it(Zjedźcie wszystko, jeśli chcecie).
-Thank you, Alex. It's really great(Dzięki, Olu. To jest naprawdę świetne)-zwrócił się do niej Richie. Oli zarumieniła się lekko.
-It's okay..(Spoko)-uśmiechnęła się.
~~~
Po posiłku...
-I'll wash the dishes(Umyję naczynia)-powiedziała Oli.
-No way(Nie ma mowy)-Richie pokręcił głową-You're the guest(Jesteś gościem).
-It don't mean a thing to me, really(To nie ma dla mnie znaczenia, naprawdę)-uśmiechnęła się.
-You're so stubborn!(Jesteś taka uparta!).
-You too!(Ty też!)-roześmiała się.
-I wonder when Maggie's gonna get back here..(Zastanawiam się kiedy Magda zamierza tu wrócić..)-powiedziała Oli, uśmiechając się pod nosem. Właśnie kończyli zmywanie.
-Guess they like each other(Chyba się polubili)-stwierdził Richie-I mean..Chris and Maggie, of course.(Mam na myśli Chrisa i Magdę, rzecz jasna).
-Guess you are right(Chyba masz rację)-zgodziła się-What time is it?(Która godzina?)
-It's almost ten p.m.(Już prawie dziesiąta)-zerknął na zegarek.
-And they still watching TV(A oni wciąż oglądają telewizor)-uśmiechnęła się, gdy stanęli w drzwiach salonu.
-Do you wanna a horror?(Chcecie horrora?)-zwrócił się do pozostałych Izzy.
-What do you suggest?(Co proponujesz?)-uśmiechnął się ochoczo Richie. Usiedli na rozłożonej kanapie razem z Oli. Oli usiadła w bezpiecznej odległości od niego.
-Something sharp..,,Saw 2"?(Coś ostrego..Piła dwa?)-mruknął Izzy.
-Oh..yeah! That's it!(Ooo tak, to jest to!)-zawołał Mikel.
-What a minute. Ask Alex(Chwileczkę. Zapytajcie Oli).
-Oh..don't look at me that way!(Nie patrzcie tak na mnie)-roześmiała się-I can stand it(Mogę to znieść).
-Stand it?(Znieść?)-powtórzył Jay-If you're afraid of horrors..(Jeśli boisz się horrorów..)
-No, i love them!(Nie, ja je kocham!)-zaprzeczyła-But if they're too sharp, I can scream, so be careful(Ale jeśli są zbyt ostre, mogę krzyczeć, więc uważajcie)-zażartowała-Anyway I like to be scared(Tak czy owak lubię się bać).
-That's great, we too, so..(To świetnie, my też, więc..)
-But coca-cola? Popcorn? How d'ya imagine that?(Ale coca-cola? Popcorn? Jak wy sobie to wyobrażacie?)-mruknął niezadowolony Richie-Let's go and make some popcorn(Chodźcie zrobimy trochę popcornu).
-Okay. Good idea(Dobry pomysł)-zgodził się Izzy. Obaj poszli do kuchni.
Niedługo potem przyszli i każdemu wręczyli po kuble popcornu i coca-coli.
-Get ready for the show..(Przygotujcie się na seans..)-zagrzmiał grobowym głosem Izzy, po czym wszyscy roześmieli się. Włączył zatem ,,Piłę 2". Horror się zaczął.
Oli próbowała opanować nerwy. Siedziała całkiem nie daleko Richiego, dzieliło ich jakieś pół metrów między łokciami, ale co tam. Musiała się pilnować, żeby tylko nie zacząć się drzeć, gdy ktoś komuś odrąbie jakąś część ciała. Jeszcze pomyśleliby o niej wariatka.
Pierwsze czterdzieści pięć minut minęły spokojnie, ale z powodu niekontrolowanego ruchu bezwarunkowego w pewnym momencie filmu pisnęły i rzuciła się w bok. Dwie sekundy później okazało się, że trzyma się kurczowo bluzy Richiego. Spojrzała na niego w górę jeszcze przerażonym wzrokiem, po czym wzrok ten zamienił się w przepraszający.
-Sorry..-wydukała, odsuwając się od niego.
-It's okay-uśmiechnął się słodko. Chłopcy roześmiali się, widząc tę scenkę.
Na pewno się zburaczyłam, pomyślała. Dobrze, że światła były zgaszone i nie było tego widać.



CDN. Smile


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Oluś
Moderator


Dołączył: 29 Sty 2006
Posty: 1230
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Oglądali tak horror, śmiejąc się i komentując nawzajem co lepsze momenty. Po pewnym czasie Oli się trochę wyluzowała i wygodniej usadowiła na kanapie.
Akcja zbliżała się do punktu kulminacyjnego. Oli w pewnym momencie zabójczo się wystraszyła.
-Come close if you want(Przybliż się, jeśli chcesz)-Richie uśmiechnął się do niej.
Oli zrobiła niepewną minę, ale potem dodała:
-Oh..yeah, it's quite good idea(To całkiem dobry pomysł)-roześmiała się.
Leżała blisko niego i myślała co by było, gdyby ją przytulił...Dobra, dosyć tych myśli. Horror leci.
Po pół godzinie ,,nareszcie się skończyło".
-It was good guys, don't you think so(To było niezłe, chłopaki, nie uważacie?)-Izzy uśmiechnął się diabelsko. Mikel zapalił światła, a Oli postarała się dość szybko odsunąć od Richiego.
-Yeah...blood, blood and blood once again(O taak, krew, krew i jeszcze raz krew)-zaśmiał się Jay.
-I see the blood!!!(Widzę krew!!!)-ryknął Izzy. Jay walnął go poduszką.
-What's the time?(Która godzina?)-spytała nieprzytomnie Oli.
-It's half past eleven. Time to bed I guess(W pół do dwunastej. Czas pójść spać)-Richie uśmiechnął się do niej.
-Yes, it is-zgodziła się.
-We gotta get up tomorrow early. When concretely?(Musimy jutro wcześnie wstać. O której konkretnie?)-spytał Izzy.
-Hmm..I guess..Before seven a.m.(Hm..chyba gdzieś przed siódmą).
-Oh no..the trial(O nie..próba)-wymamrotał Mikel, ziewając-I'm goin' to the bathroom. See you tomorrow(Spadam do łazienki. Do jutra).
-See ya(Na razie)-odpowiedzieli. Chłopcy skierowali się do sypialni. Oli oczywiście poszła do ,,swojego" pokoiku..
-Good night guys!(Dobranoc chłopcy!)-zawołała.
-'night, night.
I weszła do pokoju, zapalając światło. Rzuciła się z westchnieniem na łóżko. Ten seans był straszny, lekko mówiąc, pomyślała. Leżała obok Richiego i czuła się jak w siódmym niebie..Szkoda, że jej nie przytulił...
Była zmęczona. Postanowiła wziąć szybki prysznic. Wyjęła przedtem komórkę, żeby sprawdzić, czy ktoś się do niej czasem nie dobijał. Madzi nawet nie puściła strzałki. Ciekawe co ona tam robi?? zastanawiała się Oli.
Było już jednak dość późno, darowała dobie wydzwanianie o tej porze. Najwyraźniej postanowiła zostać na noc, a to chyba dobry znak.
Po kąpieli nastawiła sobie budzik na 6. Wolała wcześniej wstać niż chłopcy.
Obudziła się, niezbyt wyspana. W końcu spała tylko 6 godzin. Ale musiała doprowadzić się do porządku. Zamknęła się w łazience na 15 minut, po czym wyszła odświeżona i skierowała się do kuchni. Zastała tam Jay'a, parzącego kawę.
-Hey, what's up?-uśmiechnął się na jej widok.
-I'm a bit tired..(Jestem trochę zmęczona)-ziewnęła, opadając na krzesło.
-Toast?(Tosta?)-mruknął.
-No, thanks. I just..
-Help yourself(Częstuj się)-odparł, otwierając lodówkę.
-Okay-uśmiechnęła się-The others still sleeping?(Pozostali jeszcze śpią?)
-Hmm..no..Guess they're in the bathroom..(Nie, chyba są w łazience).
-Maybe make them a breakfast?(Może zrobić im śniadanie?)-zaproponowała.
-No..they'll handle it(Nie..poradzą sobie)-puścił do niej oczko.
Do kuchni wszedł Izzy, mrugając niewyspanymi oczętami.
-Hi guys, cafe's done?(Siema, kawa zrobiona?)-mruknął, zaglądając do dzbanka.
-Yeah..
-You're tired?(Zmęczona?)-spytał, patrząc na Oli.
-A bit..But it's okay(Trochę..Ale nie jest źle)-mrugnęła.
Zaraz potem przyszli Mikel z Richim i wszyscy zjedli śniadanie.
-We gotta go out(Musimy już wychodzić)-rzucił Jay-The driver's waiting(Kierowca czeka).
-Sure(Jasne)-odparł Richie. Wzięli plecaki, a Oli torebkę, po czym zeszli na dół. Jakoś tak wyszło, że Oli usiadła obok Richiego...
-You slept well?(Dobrze spałaś?)-zagadał.
-Oh..yeah. It wasn't even bad(Nawet nie było źle)-uśmiechnęła się.
-I'm so curious how Maggie slept(Jestem ciekawy jak Magdzie się spało..)-Izzy uśmiechnął się szyderczo.
-Well for sure(Pewnie dobrze)-stwierdził Jay z uśmiechem.
-Guess she likes Chris(Chyba lubi Chrisa)-zauważył Izzy-Doesn't she?
-Oh..yes, she does(O..tak)-wybąkała Oli, dopiero po chwili rozumiejąc, że pytanie zostało skierowane do niej).
-Get out(Wysiadamy)-powiedział Jay.
Weszli do szpitala. Zastali tam Lou, który uścisnął im dłonie na przywitanie.
-I've just got here(Właśnie przyjechałem)-powiedział-Let's go to see Chris(Chodźcie do Chrisa).
-Is he up?(Wstał już?)-spytał Richie.
-I don't know..hope so!(Nie wiem..mam taką nadzieję!).
Doszli do sali, w której spał Richie i, jak poinformowała ich na dole pielęgniarka, również Magda.
Oli zaaregowała na to z dziwną miną, ale postanowiła to przemilczeć.
Lou powiedział, że poczeka na zewnątrz i żeby oni weszli i zwlekli go z łóżka, jeśli jeszcze śpi.
,,- Hi guys! How were you sleeping? (Cześć wam! Jak spaliście?) - Richie wszedł do ich sali nie zauważając, że śpią. Gdy zobaczył, że leżą w jednym łóżku i na dodatek pod jedną kołdrą, wmurowało go i stanął w przejściu. Pozostali byli w takim samym stanie.
Madzi i Chris przeciągnęli się jak gdyby nigdy nic i dopiero po chwili zorientowali się, o co im chodzi. Roześmiali się, a reszta ze zdziwionymi minami weszła do środka i zamknęła drzwi. Chris pocałował Madzi w czólko, wstał i usiadł na swoim łóżku. Pozostała czwórka podeszła do niego i zaczęli rozmawiać. Tzn. zaczęli po chwili, gdyż nie wiedzieli, jak zacząć. Dziewczyny słyszały tylko pierwsze słowa Richiego:
- Did you and she... Did you... Eee... - Madzi ledwo powstrzymywała śmiech, ale Oli zapytała ją:
- Eee... Madzi... Wy tego... No wiesz... W nocy... Hmmm? - Tym razem nie wytrzymała i zaczęła się tak śmiać, że wszyscy popatrzyli się na nią jak na wariatkę. Tzn. wszyscy oprócz Chrisa, gdyż on domyślał się, o co chodzi i również wybuchnął śmiechem.
- Hey! You can't tell us you're not together! (Hej! Nie możecie nam powiedzieć, że nie jesteście razem!) - Zerwał się Izzy - największy znawca w sprawach damsko męskich. Madzi już miała coś odpowiedzieć, gdy zrobił to za nią Chris:
- Yeah, you're right. (Tak, masz rację.) - Wszystkich (łącznie z Madzi) wmurowało. Ta jednak nie dała po sobie tego poznać i szybko zorientowała się, że to żart, żeby już nie było więcej sugestii i męczących pytań".
-Well better get dressed(Lepiej się ubierajcie)-zwrócił się po chwili Jay-We gotta train before the concert(Musimy potrenować przed jutrzejszym koncertem).
-Oh..yeah. Sure(Jasne)-wydukał Chris. Madzi poszła po swoje rzeczy, a następnie skierowała się do łazienki. Oli posłała jej wielce-mówiące-spojrzenie.
Wszyscy wyszli, postanawiając poczekać na nich na korytarzu. Byli trochę dziwni, co zauważył Lou.
-And how? They're up?(I jak? Już wstali?)-spytał menadżer.
-Oh..yeah, acutally..(O..tak)-powiedział Richie.
-Changing plans(Zmiana planów)-powiedział-Chris has to have X-ray, so you'll have the trail without him(Chris musi mieć prześwietlenie, więc będziecie mieli próbę bez niego).
-Okay...
-I'm going out. I'll pick you up after dinner, you can eat wherever you want, I'll call you. Your driver is available for you(Idę. Zabiorę was po obiedzie, zjedźcie gdzie chcecie, zadzwonię do was. Wasz kierowca jest dla was dostępny).
-Okay, thanks Lou. See you soon!-zawołali.
Wrócili zatem do sali. Chris właśnie wyszedł z łazienki, ubrany i odświeżony.
-What's up?-spytał.
-Plans are changed(Zmienione plany)-uśmiechnął się Izzy i opowiedział mu o co chodzi. Madzi wyszła i również o wszystkim została poinformowana.
-Oh, that's great!(To super!)-zawołała.
-Madzi..możemy pogadać?-zwróciła się do niej Oli z diabelskim uśmieszkiem.
-Guys, we're going out. We'll be in the hospital bar(Chłopaki, wychodzimy.Będziemy w szpitalnym bufecie)-powiedziała.
-I jak było!?!-zawołała Oli. Zaczęły gadać zawzięcie co wydarzyło się u nich. Oli opowiedziała o wspólnym robieniu pasty, o oglądaniu horrorów. Madzi o romantycznej sytuacji z Chrisem...Obie były bardzo podekscytowane.
-Szkoda, że to był tylko żart..No wiesz, z tym, że jesteśmy razem-mruknęła Madzi, markotniejąc nagle.
-Taaa..ale widzisz, on chyba coś do ciebie czuje!-przekonywała ją Oli, popijając sok pomarańczowy-Przynajmniej wszystko na to wskazuje..A Richie? Dupa, nawet mnie nie przytulił..-zaczęła się śmiać.
-Wiesz, że on jest dosyć nieśmiały-przypomniała-Boże..Oli..ja chcę tu zostać na zawsze..
-Dobrze, że Chris już jutro wychodzi ze szpitala. Pojutrze koncert. A za 2 dni chyba będziemy musiały wracać!-przypomniała.
-Nawet mi o tym nie mów..-posmutniała.
-Ja też nie chcę wracać!!-zawtórowała jej Oli. Zaczęły rozmyślać nad tym, co zrobić, żeby zostać z chłopakami dłużej, gdy do bufetu wszedł Richie.
-Chris's after X-ray(Chris jest już po prześwietleniu)-poinformował-We can go somewhere(Możemy gdzieś jechać).
-But..his rib?(Ale..jego żebro?)-wydukała Madzi.
-Yeah, you're right... So we'll leave him... I'm sure he'll be fine! (Tak, masz rację... Więc go zostawimy... Jestem pewien, że będzie dobrze!)-zapewnił Jay.
-Go without me... I don't feel good... (Jedźcie beze mnie... Nie czuję się dobrze...)-Madzi chciała ukryć prawdziwy powód. Chyba jej się to niezbyt udało, gdyż chłopaki spojrzeli się po sobie i usmiechnęli pod nosem.
-Ehhh...OK, see ya soon!(Ehhh...OK, do zobaczenia wkrótce!)-powiedzieli i wyszli razem z Oli.
Postanowili, że pójdą na pizzę, a później połażą po sklepach. O 18 mieli próbę. Gdy wrócili do mieszkania, było już po 22, więc szybko zasnęli.

CDN.

Madzi nie wkurzaj się na mnie, że trochę zmieniłam. Ten wasz spacer po szpitalnym parku będziesz musiała zmienić na spacer po parku gdzieś w mieście Wink I proponuję, żebyś to opisała jak zjedzą, a potem wyślesz ich na próbę Wink
Teraz ty piszesz Smile I na drugi raz nie pisz tylko uwzględniając siebie i Chrisa, bo będę musiała potem dopowiadać przez tyle opo co ja robiłam z resztą Razz


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
MadzieQ
Administrator


Dołączył: 25 Sty 2006
Posty: 1970
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Świdwin

~~W tym samym czasie~~
Madzi zarzuciła mu ręce na szyję i spojrzała na niego niezwykle błyszczącymi oczami. Patrzyli się tak na siebie kilka sekund i gdy już mieli się pocałować, usłyszeli pukanie do drzwi równoczesne z ich otworzeniem. Odsunęli się od siebie jakby rażeni piorunem, gdy zobaczyli, że ktoś wchodzi do sali. Chris szybko podbiegł do drzwi i stanął jak wryty.
- Eee... Kommen Sie nach Imbisstube, ich gehe da... (Eee... Idźcie do bufetu, zaraz tam przyjdę...) - powiedział do 'tego kogoś'.
- Who was there? (Kto tam był?) - spytała Madzi. Chris nie wiedział, co ma odpowiedzieć. Postanowił jednak powiedzieć prawdę.
- My parents. (Moi rodzice.) - Madzi aż się zakrztusiła, gdy to usłyszała. - You wanna go with me...? You'll have to meet him one day... (Chcesz iść ze mną? Będziesz musiała ich poznać pewnego dnia...) - powiedział i roześmiał się. - It won't be horrible, they're quite nice. (To nie będzie straszne, oni są dość mili.) - Przekonywał dalej, a uśmiech był ostatecznym argumentem.
- Uhhh... OK... But what should I wear? (Uhhh... OK... Ale w co powinnam się ubrać?) - Madzi oprócz tego, że nie wiedziała, jak się ubrać, nie miała także zielonego pojęcia, jak ma się zachowywać.
- You look wonderful! Don't change clothes! (Wyglądasz prześlicznie! Nie przebieraj się!) - Pocałował ją i zeszli na dół, do bufetu, trzymając się za ręce. Przez całe pół minuty Madzi myślała, co ma powiedzieć. Gdy w końcu stanęli przed jej "teściami", zdołała wydukać tylko "Guten Abend" (Dobry wieczór) i przez 20 minut siedziała przy stoliku nie odzywając się, tylko gapiąc się w swój soczek pomarańczowy, który zamówiła. W pewnej chwili wyłączyła się całkowicie i zatopiła się w myślach.
- Do you wanna sleep...? (Chcesz spać...?) - Spytał Chris widząc, że "powieki staja się ciężkie".
- Eee... Actually yes, but I can stay... (Eee... Właściwie tak, ale mogę zostać...)
- They gotta go, it's late... (Oni muszą jechać, jest późno...) - powiedział i w tym momencie "oni" wstali.
- Wir müssen fahren... Es war angenehm dir kennen. Auf wiedersehen! (Musimy jechać... Miło było cię poznać. Do zobaczenia!) - powiedzieli, wymieniliśmy uprzejmości i pojechali.
- It wasn't bad, was it? (Nie było źle, nieprawdaż?) - spytał Chris, gdy szli do swojej sali.
- Yeah... I like them (Tak... Już ich lubię) - powiedziała Madzi kładąc się na łóżko, po czym od razu zasnęła. Nawet nie zwróciła uwagi, że nie było to jej łóżko... Chris oczywiście spoczął przy jej boku.
~~***~~***~~***~~***~~***~~***~~***~~***~~***~~***~~***~~
Rano przyszła Oli z pozostałymi...

C.D.N.

No, Oli... Teraz możesz pisać Razz


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
MadzieQ
Administrator


Dołączył: 25 Sty 2006
Posty: 1970
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Świdwin

"Pozostałych" nie zdziwił już ten widok tak, jak poprzednio. Gdy tylko drzwi się otworzyły, Chris otworzył powoli oczy, ostrożnie wyjął rękę spod głowy Madzi i powiedział, żeby wszyscy przeszli do bufetu, bo nie chce jej budzić. Ubrał się w pierwsze-lepsze jeansy i T-shirt, umył zęby i zszedł do nich. Oczywiście zostawił też kartkę, że jest z resztą w bufecie. Rozmawiali tak dobre pół godziny, dopóki nie dołączyła do nich zaspana Madzi.
- At last! How were you sleeping? (Nareszcie! Jak się spało?) - spytał Jay.
- Quite good... But I'm still asleep... (Dość dobrze... Ale jestem wciąż śpiąca...) - Powiedziała i mimowolnie ziewnęła. Chris (jak na gentelmana przystało) wstał z krzesła, pocałował ją, odsunął jej krzesło od stolika i powiedizał, żeby usiadła.
- So what were you two doing in night? (Więc co wy dwoje robiliście w nocy?) - Spytał Izzy i już miał się zaśmiać, kiedy Chris zgromił go wzrokiem.
- My parents came and we was talking with their a half of night... (Moi rodzice przyjechali i rozmawialiśmy z nimi pół nocy...) - wyjaśnił. - What do you wanna drink? Maybe coffe? You need power, it'll be long day. (Czego chcesz się napić? Może kawy? Potrzebujesz siły, to będzie długi dzień.) - Zwrócił się do Madzi.
- Actually I don't like coffe... (Właściwie nie lubię kawy...)
- Hmmm... So maybe cola? (Hmmm... Więc może cola?) - Spytał ponownie i nie czekając na reakcję podszedł do baru (śledzony oczywiście wzrokiem Madzi) i zamówił. Po chwili wrócił z butelką "odrdzewiacza" i ze słomką. - Here you are! (Proszę bardzo!) - Powiedział z nieodłącznym uśmiechem. Madzi oczywiście odwdzięczyła się tym samym.
- And you don't wanna drink? (A ty nie chcesz pić?) - Spytała.
- A little bit... (Troszkę...) - Gdy tylko to usłyszała, poszła po drugą słomkę i ją także włożyła do butelki.
- He completly lost his mind! (On całkowicie postradał zmysły!) - Mruknął pod nosem Izzy widząc ten jakże sielski obrazek.
- Ehhh... She too... She never behaved like this before... (Ehhh... Ona też... Nigdy wcześniej się tak nie zachowywała...) - Dopowiedziała Oli.
- Heeyy! It's Earth! We are here! (Heejj! Tu Ziemia! Tu jesteśmy!) - Krzyknął Mikel, gdy nie mógł już znieść widoku zakochanych. Oboje podnieśli na nich wzrok.
- Oh! Oli! When you came?! I didn't see... (O! Oli! Kiedy przyszłaś?! Nie widziałam...)
- I've been sitting here since an hour. (Siedzę tutaj od godziny) - Powiedziała Oli nie kryjąc zdziwienia.
- Where are we going today? I wanna see the world! (Gdzie dzisiaj się wybieramy? Chcę zobaczyć świat!) - Powiedział Chris i się roześmiał.
- Wherever they want. (Gdzie tylko one chcą.) - Powiedział Richie tak uśmiechając się do Oli, że nie byłoby wielkiej różnicy, gdyby powiedział: "Gdzie tylko ONA chce". Oli odwzajemniła się nieśmiałym uśmiechem, ale po ułamku sekundy spuściła głowę.
- Hmmm... Lou wants to say us few things before concert... It will be only few minutes and then we can go for a pizza. Maggie didn't eat anything... Is it OK? (Hmmm... Lou chce nam powiedzieć kilka rzeczy przed koncertem... To będzie trwało tylko kilka minut, a później możemy pójść na pizzę. Madzi nic nie jadła... Czy to jest OK?) - Jay jak zwykle wykazał się świetną organizacją.
- Sure! (Oczywiście!) - Odpowiedzieli wszyscy zgodnie.
- I gotta change clothes and brush my hair, so wait a moment, OK? (Muszę się przebrać i uczesać, więc poczekajcie chwilkę, OK?) - Powiedziała Madzi.
- Wait, I gotta pack my things... (Poczekaj, muszę spakować swoje rzeczy...) - Powiedział Chris i zniknął z Madzi na schodach.
- Yeah... A moment... (Taaa... Chwilka...) - Mruknął Mikel. - Let's help them! It will be faster. (Pomóżmy im! Będzie szybciej.) - Zaproponował, a pozostali przystali na tę propozycję. Gdy weszli do sali, ich podejrzenia się nie sprawdziły. Madzi rzeczywiście siedziała w łazience, skąd słychac było suszarkę, a Chris właśnie układał skarpetki według kolorów.
- Alex, can you pack Maggie? You know... We don't wanna rummage in her things... Hmmm? (Oli, możesz spakować Madzi? Wiesz... Nie chcemy grzebać w jej rzeczach... Hmmm?)
- Yeah, sure. Good idea. (Tak, jasne. Dobry pomysł.)
Chris właśnie uporał się z zamknięciem walizki, gdy drzwi od łazienki się otworzyły. Madzi założyła białą plisowaną spónicę przed kolano i różową koszulkę polo. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie skusiła się na sandały na szpilce. Gdy tylko Oli je zobaczyła, próbowała powstrzymać śmiech, ale niezbyt jej to wychodziło. Wiedziała, że Madzi+szpilki=katastrofa.
- Oli, cicho! Będzie dobrze! - Madzi specjalnie powiedziała do niej po polsku. - Have you packed me yet? (Czy już mnie spakowałaś?) - Dodała szybko, żeby chłopcy nie spytali się, o co chodzi.
- Yeah, I've just finished. Here you are. (Tak, właśnie skończyłam. Proszę bardzo.) - Powiedziała i wykonała taki gest, żeby Madzi podeszła i ją sobie wzięła. Ku swemu i Olinemu zdziwieniu nie przewróciła się i (o zgrozo!) nawet nie zachwiała się na nogach. Już miała sięgnąć po torbę, gdy uprzedził ją Jay:
- Ladies can't carry anything, if there's man, who can help. (Damy nie powinny niczego nosić, jaśli jest mężczyzna, który może pomóc.) - Powiedział, otworzył drzwi i puścił Oli i Madzi przodem. Poszli od razu do samochodu, tylko Jay i Chris zostali chwilę dłużej - musieli podpisać kilka dokumentów w recepcji. Gdy i oni wsiedli do wozu, kierowca zawiózł ich najpierw do domu, żeby zostawili swoje rzeczy, a później do siedziby TMM, gdzie czekał już na nich Lou. Chłopcy weszli do sali konferencyjnej, dziewczyny musiały poczekać na korytarzu.

~~***~~***~~***~~***~~***~~***~~***~~***~~***~~***~~***~~***~~***~~***~~***~~***~~***~~***~~

Oli, teraz już Ty piszesz Razz


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Oluś
Moderator


Dołączył: 29 Sty 2006
Posty: 1230
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

-Wiesz co...nie mogę w to wszystko uwierzyć-wybąkała Oli, gniotąc ze zdenerwowania ręce.
-Ja też..a na dodatek jestem z Chrisem!-zawołała. Oczy miała rozmarzone.
-Nie mogę uwierzyć, że tak szybko wam poszło-uśmiechnęła się do niej-Dwa dni i już jesteście szczęśliwi i zakochani...Z deka dziwne..
-Dziwne???-oburzyła się-Oli, to miłość od pierwszego wejrzenia!-przekonywała.
-Taa....-zamyśliła się na chwilę-Tylko wiesz, jutro koncert, no a..a potem..dzień po koncercie będziemy musiały zwijać manatki i...
-Oli, spokojnie! Jakoś ubłagamy starszych, żeby pozwolili nam zostać tu dłużej.
-Jesteś pewna, że pozwolą? A co na to Lou i w ogóle chłopcy? Może wcale nas nie chcą i tylko przeszkadzamy?-Oli starała się myśleć trzeźwo za je obie. Madzi, w sytuacji jakiej się znajdowała, nie była raczej zdolna do trzeźwego myślenia.
-Naprawdę tak myślisz? Nie ważne, i tak się tu przeprowadzę, żeby być z Chrisem..
-Ty chyba całkiem oszalałaś-Oli przeraziła się nie na żarty.
-Nie, mówię poważnie! Mówię ci, do liceum pójdę do Niemiec!
Oli spojrzała na nią z niedowierzaniem.
-A ja myślę, że starsi ci nie pozwolą.
-Też tak myślę, ale przecież nie mogę mieszkać z dala od Chrisa!!-emocjonowała się-Dopiero zaczęliśmy ze sobą chodzić...
-Echh..od razu wiedziałam, że coś z tego będzie..-mruknęła Oli, wzdychając.
Madzi zaczęła patrzeć na nią dziwnie.
-A..ty i..Richie?
-Co?!-Oli od razu ,,ocknęła się"-Co ja i Richie??
-No...nic nie teges...nie zaiskrzyło?-zaczęła się śmiać.
-Jasssssne...Nie no..hm..wiesz..fajnie nam się gadało i..gotowało makaron..-roześmiała się-No i...hm..horror też się fajnie oglądało..-szeroki uśmiech na twarzy.
-No..widzisz!!-Madzi jak zwykle wyciągała pochopne wnioski-Widziałam, jak na ciebie patrzy.
-Co!? Weź przestań-Oli zaczerwieniła się lekko i zrobiła swoją pewną siebie minę nr 1-Traktuje mnie jak kumpelę, nic więcej-stwierdziła.
-Wiesz, że on jest dość nieśmiały jeśli chodzi o dziewczyny. Poza tym znacie się dopiero od 2 dnich..
-Właśnie. Wy z Chrisem też i co?-Oli wystawiła jej język.
-No ale..to wszystko..z jego inicjatywy. Myślałaś, że przypuszczałam, że coś z tego będzie? Do głowy by mi nie przyszło, że mu się spodobam!
-Heh, a ja od razu wiedziałam, że do siebie pasujecie-uśmiechnęła się do niej.
Konferencja prasowa minęła jak z bicza trzasnął. Po pół godzinie chłopcy wyszli...
-Ok, we can go for a pizza!(Ok, możemy jechać na pizzę!)-zawołał Chris, biorąc Madzi za rękę.
-Just choose one(Wybierzcie jakąś)-mruknął Mikel.
-Our driver will find some interesting(Nasz kierowca znajdzie jakieś interesujące)-Izzy puścił do nich oczko.
-How's that press conference?(Jak tam ta konferencja prasowa?)-spytała Oli, gdy ruszyli.
-Ah, well..some questions 'bout us..(A..dobrze, kilka pytań związanych z nami..)-wyliczał Jay.
-There'd been one about girlfriends..(Było też jedno pytanie o dziewczyny..)-Izzy uśmiechnął się szyderczo, spoglądając na Madzi i Chrisa, wpatrujących się w siebie jak w obrazki.
Oli chrząknęła, próbując opanować śmiech.
-And..what did you say?(I co powiedzieliście?)-spytała. Uśmiech mimowolnie błąkał się na jej twarzy.
-Um..well..we haven't any, besides Chris..(No że..nie mamy żadnych, z wyjątkiem Chrisa..)-powiedział Richie.
-Chris? Did you tell them you've got a girlfriend?(Chris? Powiedziałeś im, że masz dziewczynę?)-obruszyła się Madzi.
-Yeah, sure. Is this wrong?(No pewnie. Czy to źle?)-uśmiechnął się do niej słodko.
-Oh..no..of course not(Nie, oczywiście, że nie)-zarumieniła się lekko.
Oli posłała jej wiele znaczące spojrzenie.
-Ok, guys, here we are..(Ok, ludzie, jesteśmy na miejscu..)-powiedział Jay.
-Lovers first!(Kochankowie przodem!)-zawołał Izzy.
Wszyscy wybuchnęli śmiechem, a Chris podsumował to pięścią w bark dowcipnisia w dredach.
Gdy piątka znanych chłopaków weszła do pizzerii z dwoma nieznanymi dziewczynami, obsługa od razu się ożywiła. Jasne było, że liczyli na spore napiwki.
-Lou told us to sleep a lot tonight..(Lou powiedział, żebyśmy dzisiaj dużo sobie dzisiaj pospali..)-powiedział Jay.
-Yeah, i see it already(Taa, już to widzę)-standardowe spojrzenie Izzy'ego na Madzi i Chrisa.
Siedząc przy stoliku Oli niemal cały czas czuła na sobie spojrzenie Richiego.
Zatem gdy tylko na niego spojrzała, chłopak albo przerzucał wzrok na kogoś innego albo lekko się uśmiechał. Cóż, Oli odwzajemniała, chociaż trochę ją intrygowało jego zachowanie..
-You know guys, after the concert there'll be a party. Hope you'll come?(Wiecie, po koncercie będzie impreza. Mam nadzieję, że przyjdziecie?)-spytał Mikel.
-Oh yeah..of courseee (Ooo taak, jasnee)-odparli chórem.
-Great. It'll be at a nice place..quite romantic and..(Świetnie. Będzie w ładnym miejcu..całkiem romantycznym i..)
-Don't suggest anything huh?(Nie sugeruj niczego)-Chris pogroził mu zabawnie palcem.
-Oh..OKAY..-Izzy uśmiechnął się rozbrajająco. Wszyscy musieli powstrzymać się przed śmiechem, bo jeszcze by się zadławili. Na przykład Oli.
Po wspólnie zjedzonej pizzy postanowili spadać do domku...Oczywiście musiał zadzwonić Lou.



CDN.


Madzi, pisz dalej Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Oluś
Moderator


Dołączył: 29 Sty 2006
Posty: 1230
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Telefon odebrał Jay.
-He said to come to the studio tomorrow for the trial..at eight a.m.(Powiedział, żebyśmy przyjechali jutro do studia na próbę...o 8. rano)-poinformował, rozłączając się.
-I got it another way!(Pojąłem to w inny sposób)-westchnął Izzy-I thought we had to sleep a lot..(Myślałem, że mieliśmy sobie pospać..)
-Yeah, actually. We can do it(Ta, właściwie to możemy)-mrugnął do niego Mikel.
-Okay, guys, let's get back home(Okay, ludziska, wracajmy do domu)-powiedział Richie.
W siódemkę wsiedli do auta i ruszyli.
Gdy dotarli do domu...
-Okay, what's the time? I gotta sleep a lot(Ok, która godzina? Muszę sobie pospać)-ironizował Izzy.
-It's almost seven..(Już prawie siódma).
-Oh yeah, time after fairy-tales(O tak, już po bajeczkach)-odparł, szczerząc zęby.
-You're tired, baby?(Jesteś zmęczona, skarbie?)-spytał Chris, obejmując Madzi.
-No..not really(Nie..niezupełnie)-pokręciła głową.
-Are you hungry guys?(Jesteście głodni chłopaki?)-zawołała do nich Oli.
-After pizza? Noooo(Po pizzy? Niee)-roześmieli się.
-Let's watch a vid, what d'ya think of it?(Obejrzymy coś, co o tym myślicie?)-zaproponował Jay.
-Mhm..okay..some horrors?(Jakieś horrory?)-spytał Richie z błyskiem w oku.
Oli uśmiechnęła się porozumiewawczo do Madzi.
-Why not?(Czemu nie?)-mrugnęła.
Oglądali horrory do 21., po czym stwierdzili, że jednak warto się dzisiaj wyspać.Madzi, leżąca u boku Chrisa, obok Mikel, Richie, Oli, Jay i Izzy.
Ci pierwsi bardziej byli zajęci sobą, niż filmem, ale pomińmy ten szczegół.
Gdy Oli i Madzi leżały już w swoich łóżkach, rozmawiały dość długo...
-Nadal wydaje mi się, że to tylko sen-szepnęła Oli, wpatrując się w okno.
-Mi też...Jestem chyba najszczęśliwszą dziewczyną na kuli ziemskiej-wypaliła Madzi.
-Oni są super..świetni..nie potrafię tego opisać-emocjonowała się-Nie chcę stąd wyjeżdżać..
-Ja też nie..
-Jutro koncert. Będę zazdrosna!-roześmiała się.
-A ja co mam powiedzieć? Te wszystkie fanki będą pożerały Chrisa wzrokiem!
-Nie martw się. I tak kocha tylko ciebie-mrugnęła do niej.
-Ale jestem cholernie zazdrosna..
-Taa, to zrozumiałe.
-Ciekawa jestem jak będzie wyglądała ta impreza, afterparty..-zastanawiała się Madzi.
-I gdzie to jest? Miłe, romantyczne miejsce, że zacytuję Mikela.
-Zobaczymy...,ale przynajmniej dobrze, że romantyczne-zażartowała Madzi.
Następnego dnia obudziły się wcześnie, jeszcze przed chłopakami.
-Może zróbmy im śniadanie? Na pewno się ucieszą-zaproponowała Oli.
-Dobry pomysł!-zgodziła się Madzi.
Obie zaczęły szybko uwijać się w kuchni, w wyniku czego zaserwowały pyszne kanapeczki.
-Myślisz, że trzy talerze starczą?-Oli wybuchnęła śmiechem, gdy do kuchni wszedł Richie.
Zaraz zamilkła i spojrzała na Madzi.
-Hi ladies, you're up?(Cześć panienki, już na nogach?)
-Of course, we are. What did you expect?(Jasne, że tak. A czego się spodziewałeś?)-zażartowała Oli.
-That you would sleep(Że będziecie spały)-uśmiechnął się.
-Help yourself(Częstuj się)-powiedziała Madzi, kładąc trzy tace kanapek na stół.
-Oh my god..everything for me??(O mój Boże, to wszystko dla mnie?)-roześmiał się.
-Not really(Niezupełnie)-odparła Oli.
Do kuchni weszli pozostali. Pierwsze co zrobił Chris, było przywitanie się z Madzi.
-Guys, can you see what I see? Lots of sandwiches!(Chłopaki, widzicie to co ja? Kupe kanapek!)-zawołał Izzy.
Nie musieli czekać na zaproszenie, gdyż po dwóch sekundach zajęli już miejsca przy stole i pałaszowali pierwsze porcje.
-Mhm..that's delicious, girls(Mm, to jest przepyszne, dziewczyny)-zachwycał się Jay.
Madzi i Oli zarumieniły się lekko.
-Oh no, we gotta go guys(O nie, chłopaki, musimy już lecieć)-powiedział Richie, zerkając na zegarek-Thank you, girls, you're gorgeous!(Dzięki, dziewczyny, jesteście cudne!)
-Not at all(Nie ma za co)-odparły, próbując powstrzymać śmiech.
-See at midday(Widzimy się w południe)-szepnął Chris, obejmując Madzi.
-Okay..
-We'll be here, so don't worry(Będziemy tu, więc się nie martwcie)-uśmiechnęła się Oli, żegnając ich w drzwiach.
-No..of course you can go out, but don't forget about locking the door(Nie, jasne, że możecie wyjść, ale nie zapomnijcie, żeby zamknąć drzwi)-roześmiał się Jay.
-Ok, we won't forget it(Okay, nie zapomnimy).
Godziny bez chłopców mijały szybko..Madzi z Oli połaziły trochę po mieście, chociaż nie oddalały się za bardzo od domu, bojąc się, że się zgubią. A bez mapy było to bardzo proste.
-Kiedy wracają?-spytała Oli.
-Nie wiem..niedługo chyba powinni być.
-Chciałabym zobaczyć, jak ćwiczą..
-Ja też-odparła z żalem Madzi-Co będziemy robić do wieczora? Zanim pojadą na halę koncertową...
-Koncert rozpoczyna się o 19., więc będą musieli tam być z dwie godziny wcześniej..-oceniła Oli.
-A my z nimi!-Madzi wyszczerzyła zęby.
-Dobrze, że mamy miejsca pod sceną-Oli uśmiechnęła się triumfalnie.
~~~
Chłopcy wrócili padnięci do domu.
-I'll order some lasagnes!(Zamówię lasagne!)-powiedział Izzy, wybijając nr w komóce.
-Good idea(Dobry pomysł)-Jay pokiwał głową.
-When do you have to be there?(Kiedy musicie tam być?)-spytała Madzi.
-Before five..(Przed piątą)-odparł Chris.
-That fast?(Tak szybko)-zdziwiła się Oli-It's good we got tickets under the stage..(Dobrze, że mamy bilety pod sceną).
-We wanted to get it..(Chcieliśmy wam załatwić..)-uśmiechnął się Richie.
Jego i Oli spojrzenia spotkały się. Trwało to kilka sekund, aż w końcu on przerzucił wzrok. Oli poczuła się wyjątkowo dziwnie.
-We got some sexy T-shirts on the show(Mamy sexowne koszulki na występ)-Izzy uśmiechnął się figlarnie.
-Oh really? Hope not TOO sexy(O tak? Mam nadzieję, że nie ZA BARDZO sexowne)-Madzi spojrzała wymownie na Chrisa.
-No, don't worry, honey, those fangirls don't mean a thing to me..(Nie, nie martw się, skarbie, tamte fanki nic dla mnie nie znaczą..)-roześmiał się.
-Yeah..I see it already(Taa, już to widzę)-uśmiechnęła się do niego.
-Lou told us not to go out together..(Lou powiedział, żebyśmy nie wychodzili razem)-powiedział Richie-Now..(Teraz).
-Oh..we understand it..(Rozumiemy)-bąknęła Oli.
-Better wait to the concert..(Lepiej poczekać na koncert..)
-Where's that lasagne? I'm starving!(Gdzie ta lasagne? Umieram z głodu!)-mruknął Mikel.
~~~
Tak jak Chris powiedział, przed 17. ruszyli z ciuchami i różnymi duperelami na halę koncertową. Zabrali też oczywiście Madzi i Oli, które jednak weszły wejściem normalnym.
Gdy tylko ujrzały tłumy fanek, zrobiło im się niedobrze..
-Nie za dużo ich tu?-skrzywiła się Oli.
-Faktycznie dobrze, że mamy te bilety pod sceną..
Po godzinie zaczęto wpuszczać wszystkich. Zanim jednak US 5 pojawiło się na scenie, musiało minąć kolejne 40 minut...
-Nie wytrzymam!-niecierpliwiła się Madzi-Niech oni już wejdą!
W końcu zaczęło się. Chłopaki wbiegli na scenę z piosenką ,,Maria". Fanki zaczęły szaleć...Fanów było nielicznych.
-Boże, jak on ślicznie śpiewa!!-darła się Madzi do Oli, podskakując w rytm muzyki. Miała oczywiście na myśli nie kogo innego, jak Chrisa.
-Richie się na mnie spojrzał! Zaraz tu padnę-mruknęła Oli.
-Hehehe, trzymaj się kobieto, jeszcze dwie godziny koncertu!!-roześmiała się Madzi.
Gdy dotarli do piosenki ,,The day you cried", Richie powiedział do mikrofonu:
-We need some girls to sing with us..(Potrzebuje kilka dziewczyn, żeby z nami zaśpiewały..)
Madzi i Oli poczuły wzmożoną zazdrość. Jakie więc było ich zdziwienie, gdy Richie wskazał na nie. Ten porozumiewawczy błysk w jego oku sprawiał, że Oli miała ochotę uciec.
-Tylko nie pękaj, tylko nie pękaj..-powtarzała sobie i przy okazji Madzi.
Śpiewanie z nimi na scenie było niezapomnianym przeżyciem. Czy pełne miłości spojrzenia Chrisa na Madzi były przypadkowe? Musiała się nad tym zastanawiać niejedna fanka.
Gdy koncert dobiegał końca, zakończony piosenką ,,Just because of you", Oli i Madzi poczuły, że do oczu napływają im łzy. Przecież były wyróżnione.
Nie tylko na scenie, ale w ogóle...Przebywały z nimi w jednym mieszkaniu, co tam, że tylko kilka dni...Były to przecież najpiękniejsze dni ich życia.
Dla Madzi chyba tym bardziej, skoro była zakochana w Chrisie...
~~~
Gdy jakimś cudem dziewczynom udało się wyjść na zewnątrz, spokojnie czekały w samochodzie chłopaków.
-Dobrze, że poprawiłam sobie makijaż w kiblu...Wyglądałabym teraz jak czarownica-mruknęła Oli.
-Mhm, ja tym bardziej..O, idą.
-Let's go then! Afterparty's waiting(Jedźmy więc! Afterparty czeka)-zażartował Chris.
Ruszyli pełnym gazem.
-It was really..nice..to sing with you all on the stage..something amazing..(To było naprawdę miłe..śpiewanie z wami wszystkimi na scenie..coś niesamowitego..)-mówiła Madzi, wtulona w Chrisa.
-Yes, thank you. We really enjoyed it(Tak, dziękujemy. Naprawdę nam się podobało)-przytaknęła Oli.
-We enjoyed it too. Besides you have really nice voices..(Nam też. Poza tym macie naprawdę ładne głosy..)
Madzi i Oli spojrzały na siebie, nieudolnie próbując opanować śmiech.
Kierowca zatrzymał się gdzieś za Berlinem, z dala, choć może nie do końca, od zgiełku miasta i fanów. Wysiedli przed drewnianym, przytulnym i bynajmniej nie małym domkiem, za którym była jakby mała plaża i jeziorko...Całkiem przytulnie.
-Wow...here's gorgeous!(Wow..tutaj jest cudnie!)-zachwycała się Oli.
-Yeah..it is-odparł cicho Chris.
Ruszyli w kierunku ,,chatki", z której dudniła głośna muzyka.
W środku, ku ich zdziwieniu, było full osób. Tylko takie, które zapłaciły sporo kasy, żeby być razem z chłopakami i bawić się.
-Ile tu lasek w krótkich spódniczkach-skrzywiła się Oli, oblookając teren. Specialnie powiedziała do Madzi po polsku.
-Masz rację..nie ruszam się bez Chrisa na krok.
Impreza zaczęła się rozkręcać, dziewczyny jednak nie chciały pić.
Madzi przetańczyła kilka przytulańców z Chrisem, a Oli z każdymi chłopakami na przemian. Wreszcie doszło do tego, że musiała zatańczyć z Richim..Dziwnie się poczuła w jego objęciach. Nie mogła być jednak spięta, bo mógłby zacząć coś podejrzewać. Postanowiła się rozluźnić, choć nie było to łatwe..
Po tańcu, zaczęła ją lekko boleć głowa. Madzi i Chris jedli coś przy bufecie, a pozostali chłopacy rozmawiali z fankami. Oli postanowiła wyjść się przewietrzyć...
Noc była gwieździsta. Dochodziła 23., ale nie chciało jej się spać. Po koncercie i imprezie nie było to możliwe..
Doszła do jeziorka i usiadła na piasku, obejmując ramionami nogi. Siedziała tak skulona, wpatrując się w ciemną taflę i myśląc...O tym wszystkim co ją i Madzi tutaj spotkało.
Było szczęśliwa, że właśnie to je to spotkało, ale chyba nie do końca...
Z rozmyślań wyrwał ją niepewny dotyk w ramię. Odwróciła gwałtownie głowę i spostrzegła, że był to Richie.
-Don't you play well?(Nie bawisz się dobrze?)-spytał. Oli westchnęła.
-No..it's not like that(Niee..to nie tak)-pokręciła głową-I just..needed some silence...besides got a little headache..(Potrzebowałam trochę ciszy..poza tym boli mnie trochę głowa..)
-It's really nice here, don't you think so?(Tu jest naprawdę fajnie, nie uważasz?)-zaczął po chwili milczenia. Usiadł tuż obok niej.
-Mhm..that's true..(To prawda..).
-You're cold?(Zimno ci?)-spytał, spostrzegając, że drży.
-Mhm, a little..(Trochę).
Niczym dżentelmen zdjął bluzę i okrył ją nią. I wtedy spotkały się ich spojrzenia.
Ach, jakie to było romantyczne. Oli poczuła, że odpływa...I nagle on zbliżył swoją twarz ku jej twarzy...Poczuła nagły strach. Nie, to nie może się wydarzyć. Nie tak to sobie zaplanowała. Nie może, ale czy to znaczy, że nie chce?
-No...i just..(Nie..ja..)-odsunęła się.
Spojrzał na nią bez cienia zrozumienia. Poczuła się głupio, ale czuła wewnętrzny strach. Dlaczego go odrzucała?
-I'll better go and see how's party(Lepiej pójdę i zobaczę jak tam impreza)-wybąkała, nie mogąc znieść dłużej jego smutnego, zaskoczonego i rozżalonego spojrzenia.
Wstała, uprzednio kładąc obok niego bluzę. I ruszyła w kierunku drewnianego domka.





CDN. by Madzi na pewno Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Oluś
Moderator


Dołączył: 29 Sty 2006
Posty: 1230
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

dopiszę kilka zdań Wink :

Oli chwiejnym krokiem pędziła ku domkowi. Poczuła, jak łzy gwałtownie napływają jej do oczu. Poczuła się dziwnie, poczuła nagły wstyd tak jakby zrobiła coś bardzo nieodpowiedniego...
Czy była wariatką? Tak właśnie się czuła i nie dość, że chciało jej się płakać, to jednocześnie śmiać. Która dziewczyna odrzuciłaby takiego chłopaka jak Richie? Chyba tylko ona była zdolna do czegoś takiego. Pchnęła drzwi i ruszyła do środka. Głośna muzyka i mrok ukrywały jej lekko zaszklone oczy. Niewiele myśląc podeszła do baru i poprosiła o szklankę wody.
-Hey, are u alright?(Hej, wszystko w porządku?)-usłyszała. Odwróciła się gwałtownie. Obok niej stał Izzy, który również coś zamawiał.
-Oh..yeah(Tak..)-wydukała, od razu odwracając wzrok.
Chyba wyczuł jej zdenerwowanie, bo zaraz dodał:
-There's something on your mind(Coś cię gryzie).
Spojrzała na niego zaskoczona i lekko zirytowana.
-No..that's not true(Nie, to nieprawda)-odparła już lekko drżącym głosem.
-Alex...you can really tell me. Don't worry(Alex, naprawdę możesz mi powiedzieć. Nie obawiaj się)-odparł ciepło, kładąc dłoń na jej ramieniu. I usiadł na krześle obok.
-It's just..(Chodzi o to, że..)-wydukała-I wanna go home(Chcę iść do domu).
-Go home? But you mean you're own or..(Do domu? Ale masz na myśli swój własny, czy..)
-Oh..no. Get back to the apartment of yours(Och, nie. Wasze mieszkanie).
-U don't feel alright, do you?(Nie czujesz się za dobrze, nie?)
Te pytania zaczęły ją denerwować. Nie miała ochoty z kimkolwiek rozmawiać, a zaraz obok pojawiła się Madzi z Chrisem.
-Hey, Oli, where's Richie? Have you seen him?-spytała, uśmiechając się do niej pogodnie.
-What?..Oh..I don't know-wydukała, ruszając w kierunku drzwi. Izzy, Chris i Madzia spojrzeli na siebie ze zdziwieniem.
-I'll follow her(Pójdę za nią)-powiedziała Madzi, po czym ruszyła za śladem kumpeli-Oli!-zawołała spostrzegając, że chce zamknąć się w toalecie.
-Co??
-Co się dzieje?..
-Nic.
-Proszę, powiedz, przecież widzę, że coś jest nie tak..
-Och, przestań, naprawdę nic mi nie jest!-odparła lekko roztrzęsiona.
-Oli, wyłaź, musimy pogadać..
-Nie ma o czym.
-Jest! Chcesz wracać do mieszkania?
-Nie. Chcę wracać do Polski.
-Ale dlaczego?..
-Bo mam tego wszystkie dość!-wyrzuciła, otwierając drzwi. Łzy spływały jej po policzkach.
-Ale..Oli, co się stało??..
-Właśnie zrezygnowałam ze swojej jedynej szansy. Idiotka ze mnie, no nie??-wykrzyknęła, gapiąc się w lustro z nienawiścią.
-O czym ty mówisz? O Richim?
-Tak! O Richim!-głos jej drżał-Odrzuciłam go! A on..chciał mnie pocałować. No ale cóż. Czułabym się z tym głupie. Nie mogłam, rozumiesz?..Nie mogłam. Nie chciałam...Sama nie wiem czego chcę-ostatnie zdanie wypowiedziała już ciszej, osuwając się po ścianie na podłogę.
-Ale Oli..
-Nie chcę psuć ci tego wieczoru. Widzę, jak dobrze się bawisz..Jak wszyscy dobrze się bawią, więc..po prostu poproszę kierowcę, żeby mnie zawiózł do mieszkania, a potem nazajutrz..Nie wiem..jakoś wrócę-wyszeptała, wycierając łzy.
-Nie możesz tego zrobić!
-Mogę...
-Nie możesz! Nie wrócę bez ciebie-złapała ją za ramiona.
-Dasz sobie radę..wujek cię odwiezie..
-Ale Oli, ja nie chcę!
-Nie mogę tu dłużej zostać. Nie mogę spojrzeć mu w oczy, rozumiesz? Czuję się jak..jak idiotka.
-Ale Oli, nie rozumiesz? Może on to doceni, zrozumie, że nie jesteś łatwa, że musi się o ciebie bardziej starać..
-A skąd wiesz, że mi na nim zależy??-zdenerwowała się-Może wcale go nie potrzebuję! Zresztą..to i tak nie ma sensu, bo wyjeżdżamy lada dzień.
-Więc to o to chodzi?
-Nie-zaprzeczyła od razu, wbijając wzrok w kafelki.
-Oli..
-Naprawdę, nie przejmuj się mną. Idź się bawić..nic mi nie będzie.
-Nie zostawię cię samej.
-Nie chcę, żeby wszyscy się dowiedzieli!
-Porozmawiam z nim-Madzi wstała.
-Nawet mi się nie waż!!
-Nie mogę tego tak zostawić-oświadczyła, ruszając ku drzwiom.
-Nie!!
Ale Madzi już nie było.


CDN.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Story
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)  
Strona 1 z 2  

  
  
 Odpowiedz do tematu